Olivier's Special: Glamourous View

Hej ho! Jak mija Wam poniedziałek? Czy są wśród Was szczęściarze, którzy już korzystają z długiego weekendu? My wraz z Olivierem nigdzie nie wyjeżdżamy, ale będziemy maksymalnie korzystać z uroków wiosennego Paryża... jeśli tylko pogoda nieco się unormuje :-)

Bardzo chciałam pokazać Wam zdjęcia, które zrobił mi Olivier jeszcze w październiku i które pojawiły się w mojej notce Witchcraft. On wybrał inne niż ja i opracował je w zupełnie innym stylu. Zawsze zadziwia mnie to, jak różne, a jednocześnie jak podobne potrafią być nasze wizje :-) Prawdopodobnie część z Was widziała je już  na Facebookowym Fanpage Oliviera - pojawia się tam wiele zdjęć, również tych, które nigdy nie zostały pokazane na blogu. 

Pozdrawiam Was ciepło i do poczytania!


I really wanted to show you some photos that Olivier took of me back in October last year. I used some for my Fashion Wednesday post called Witchcraft. Olivier has chosen and reworked different photos from the same day. I always love to see his vision of myself and to compare our two, sometimes completely different, views on the same subject! 

Some of you might have probably already seen those photos on Olivier's Facebook Fanpage. If you haven't liked it yet, go ahead! It's full of beautiful photos and updated daily :-)

Hugs and see you soon!

VIDEO: Retro rebel

Piątkową porą czas na kolejnego modenferowego zwyklaka, tym razem z wczorajszego spaceru :-) Większość ubrań, które mam na sobie, dobrze już znacie - ale jak wiecie należę do osób, które lubią wycisnąć 100% możliwości z ciuchów i akcesoriów, zestawiając je na różne sposoby. 

Macie jakieś plany na nadchodzącą majówkę? 

Miłego weekendu! :-)


It's time for another simple, everyday outfit that I was wearing yesterday while having a walk around a lake :-) I bet you've already seen most of those clothes and accessories, but I think it's fun to rediscover and recompose your outfits again and again!

What are your plans for the upcoming weekend?

Hugs!


Photo&video: Olivier Daaram Jollant, edited by Modenfer

Fashion Wednesday: Bloody

Czerwień to jeden z moich ulubionych kolorów i jednocześnie ten, do którego mam bardzo specyficzny stosunek. Noszę go seriami. Potrafię zapomnieć o nim i cierpieć na swoisty czerwieniowstręt całymi miesiącami, by znów się w nim zakochać i nosić na okrągło. Obecnie jestem w fazie czerwonej obsesji. Może to brak witamin po długiej i szarej zimie daje się we znaki, bo piję też ogromne ilości soku pomidorowego... :-)

Z ciężkim sercem wyprowadziłam też moją ukochaną skórzaną spódnicę na prawdopodobnie jeden z ostatnich spacerów. Już niedługo, jak co roku, zahibernuje się w mojej szafie czekając na jesień - chyba, że tegoroczne lato zaskoczy nas niskimi temperaturami. Nigdy nic nie wiadomo!

Macie takie kolory, do których cyklicznie powracacie? W jakich kolorach czujecie się najlepiej?

Buziaki środowe!


Red is one of my favourite colours since always and at the same time it's the one I can forget about for long months before to rediscover it and start wearing again and again. Right now I'm in my red, bloody mood. Maybe it's because of the lack of vitamines after this year's long winter, since I'm also drinking loads of tomato juice as well... :-)

I also took my favourite leather skirt for probably the last walk outside for now. Very soon I will hide it in my wardrobe and make it wait until next autumn season, as I do every year. Unless if this year's summer surprises us with low temperatures, who knows?

Do you have any colours that you like to come back to? What are the colours that you feel good in?

Hugs!

Photos: Olivier Daaram Jollant, edited by Modenfer

Leather skirt & sheer shirt - sh,  Underground creepers - gift,  faux leather jacket & necklace & sweater - H&M,  belt - no name,  bag - vintage + DIY

Beauty Monday: Lakierowe nowości! (Polish only)

Cześć mili moi, witajcie poniedziałkowo! Dzisiaj ostatni z dwóch postów z nowościami, które przywiozłam z ostatniej podróży do Polski (pierwszy możecie przeczytać TU) - tym razem przyszedł czas na lakiery do paznokci i jedną odżywkę.  Wszystkie oprócz Golden Rose pochodzą z wyprawy do miejscowego Rossmanna, ale... nie wszystkie mnie zachwyciły. Mam nadzieję, że moja notka pomoże Wam uniknąć kilku rozczarowań :-) Nie będę jedynie oceniać trwałości, ponieważ zmieniam kolor lakieru codziennie, więc nie jestem w stanie stwierdzić, ile dany kolor wytrzymuje na paznokciach. Zaczynamy!
Tak lakiery prezentują się na paznokciach :-) Cielisty Wibo jest mało widoczny, ponieważ bardzo pięknie stapia się z kolorem skóry - efekt "dłoni manekina" mogliście widzieć już w TEJ notce. 
Mam słabość do lakierów zmieniających odcień w zależności od kąta padania światła i już od dłuższego czasu ostrzyłam sobie zęby na serię Metal Flip (8,49zł/szt.) mimo, że lakiery Miss Sporty to dla mnie najczęściej loteria - każdy schnie inaczej, niektóre trzymają się dobrze, podczas gdy inne odpryskują po zaledwie kilku godzinach. W tym wypadku również każdy kolor zachowuje się inaczej. 
  • Najjaśniejszy 020 (który wydawał mi się tańszą wersją koloru "Tectonic" z Sephory... o naiwności) potrzebuje minimum trzech warstw. Schnie średnio. I niestety na paznokciach daje dosyć tandetny efekt oldschoolowej perły w żaden sposób niezbliżony do koloru w buteleczce. 
  • Niebieski 030 również potrzebuje trzech warstw, również wygląda nieco tandetnie, ale przynajmniej schnie trochę szybciej. 
  • Natomiast zielonkawy 040 to strzał w dziesiątkę - jeśli przymkniemy oko na nieco nachalne perłowe wykończenie. Wystarczą dwie warstwy, schnie szybko, a sam kolor w zależności od oświetlenia przechodzi z zieleni w brąz i fiolet. 
Za każdym razem przywożę również przynajmniej jeden lakier Wibo :-) Tym razem wybrałam dwa: soczyście zielony 484 z serii Express Growth (4,99zł) i cielistoróżowy So Matte numer 8 (6,79zł). I znów, niestety, mam dosyć mieszane uczucia.
  • Zielony Express Growth jest piękny, ale tylko w butelce. Na paznokciach potrzebuje trzech warstw, przy których i tak prześwituje :-) A sam kolor jest dużo bardziej przygaszony. Właściwości rzekomego przyspieszonego wzrostu paznokci nie będę oceniać, bo nigdy nie kładę lakieru na gołą płytkę paznokcia, ani nie trzymam go na tyle długo, by móc zobaczyć jakieś efekty. 
  • Matowy róż z serii So Matte byłby moim zdecydowanym ulubieńcem, gdyby rzeczywiście był... matowy. Niestety cała seria So Matte ma zdecydowanie półmatowe wykończenie, a już po kilku godzinach lakier zaczyna powoli błyszczeć. Schnie jednak bardzo szybko, potrzebuje dwóch cienkich warstw i daje cudowne, naturalne wykończenie, więc wybaczam mu niekompletny mat - to obecnie mój numer jeden jeśli chodzi o efekt "nagich" paznokci.
Moim zdecydowanie największym odkryciem jest odżywka Diamentowa Siła (6,99zł). To świetny produkt... jeśli zapomnimy, że powinien być odżywką. I jeśli nie będziemy zbyt mocno wierzyć w zawartość "prawdziwego pyłku diamentowego" w produkcie za niecałe siedem złotych :-) Jest to jednak zdecydowanie świetna baza dla innych lakierów - utwardza płytkę paznokcia, schnie błyskawicznie i chroni paznokcie przed odbarwieniami. Ba! Schnie tak niewiarygodnie szybko, że po jakimś czasie zaczęłam z powodzeniem stosować go jako utwardzacz i przyspieszacz schnięcia innych lakierów! W tej roli sprawdza się równie dobrze. Będę do niego wracać.
I rozczarowanie, zwane również megaklopsem. Golden Rose Jolly Jewels, kolor 101, kupione za ok. 10zł w Drogerii Jaśmin. Mesiak mój kochany pomogła mi wybrać najładniejszy i najbardziej uniwersalny kolor, chociaż zastrzegła, że tak jak ja zna ten lakier tylko z blogów i vlogów. I wszyscy się nim zachwycają. Cieszę się, że nie dałam się ponieść i nie kupiłam go w kilku wersjach kolorystycznych, chociaż naprawdę miałam na to ochotę. Być może po prostu trafiłam na kolor, który zachowuje się inaczej od reszty serii (albo który był źle przechowywany?), ale dla mnie jest to zupełnie bezużyteczny bubel. Drobiny są spore, ale jest ich bardzo mało. Potrzeba minimum trzech do czterech (!!!) warstw, by uzyskać ładny, brokatowy efekt. Całość schnie bardzo szybko, a przynajmniej... sprawia takie wrażenie. Możemy sprawdzać lakier dotykając go i wyda nam się całkiem suchy i utwardzony. Wystarczy jednak lekko przejechać po nim palcem i wszystkie warstwy zrolują się jak guma do żucia. Katastrofa. Żelowa konsystencja, w której zatopione są drobiny jest obrzydliwa i formuje bardzo nieestetyczne grudki, zamiast pozostawiać gładką powierzchnię. Jedynym plusem jest to, że w miarę łatwo się go zmywa. Chociaż tyle :-) 

Jakie lakierowe nowości pojawiły się ostatnio w Waszych kosmetycznych zbiorach? Czy miałyście jakiś z opisanych przeze mnie lakierów? Co o nim sądzicie?

Buziaki!

Iconic Friday: Radzka

Po krótkiej przerwie, pora zacząć nowy sezon Iconic Friday! Po raz pierwszy sportretowałam nie blogerkę, a vlogerkę - Radzkę, której youtube'owy kanał świętował w tym tygodniu drugą rocznicę istnienia!


After a short break I'm finally ready to launch a brand new season of my Iconic Friday series! And for the first time I decided to portray not a blogger, but a vlogger: Radzka!


Pamiętam, kiedy trafiłam po raz pierwszy na filmiki Radzki, niedługo po tym, jak zaczęła swoją przygodę z vlogowaniem. Eksplozja pozytywnej energii i kolorów prawie zmiotła mnie z fotela :-) Od tamtej pory regularne odwiedzanie jej kanału na Youtube stało się swoistym uzależnieniem. Radzka prezentuje zarówno stroje dnia w formie filmików, jak i prowadzi serie tematyczne: porady dotyczące dobierania ubrań uwzględniając typ sylwetki, relacje z modowych wydarzeń czy "inspiracje" - zbiory ulubionych przedmiotów, książek czy filmów. 


I remember very well that when I saw her videos for the first time it was just after she created her Youtube channel. I was immediately blown away with all the positive energy and colours :-) Since then I became addicted to her videos. She shows short OOTD videos as well as the various series like how to choose your clothes adapted to your body shape.

Ten szkic powstał bardzo spontanicznie, bo zachwyciłam się lwią grzywą Radzki na jednym z jej filmików :-) 


When I saw her awesome lioness' hair in one of her recent videos I just had to create this little sketch :-)

Nie mogłam nie narysować również Rudzielca, ukochanego Radzki, który dzielnie pomaga jej w tworzeniu filmów :-) Rudzielec przez pewien czas również prowadził własny kanał YT, dzięki któremu mogliśmy się przekonać, że jest równie barwną i interesującą postacią co Radzka. Tworzą niesamowitą parę!


And it'd be impossible for me not to draw Rudzielec as well. He's Radzka's boyfriend and he helps her to create her videos. He also had his Youtube channel for a while and thanks to this we were able to see that he's also a very interesting and unique person. They're great together!


A na koniec jeszcze filmik z etapami tworzenia moich radzkowych portretów :-) Jeśli nie mieliście jeszcze okazji poznać Radzki, zapraszam Was na jej filmiki TUTAJ.

Powiedzcie mi proszę, czy macie swoich ulubionych Youtube'owiczów, tworzących filmiki modowe? Wolicie blogi czy vlogi?

Buziaki-weekendziaki!


Last but not least, I created a little step-by-step video showing the portraits I've created in more detailed way. I also invite you all to check out Radzka's channel HERE if you haven't already done it.

Tell me, who are your favourite fashion vloggers? Do you prefer blogs or vlogs in general?

Hugs!

Fashion Wednesday: I shot the Sheriff

W moim osobistym modopoglądzie istnieje wyraźny podział na dwa rodzaje zestawów ubraniowych: zabawowce i pewniaki. Zabawowce powstają często pod wpływem impulsu, zachwytu nad konkretnym połączeniem tkanin czy kolorów. Mogą być jednorazowe, eksperymentalne, niekoniecznie superwygodne, ale przeważnie są wizualnie najciekawsze, bo powstają pod wpływem chwili. Pewniaki to już zupełnie inna para kaloszy. Czasami ich skompletowanie zabiera sporo czasu, ale raz skomponowane będą tymi zestawami, do których będziemy sięgać często, lub w skrajnych wypadkach nosić na okrągło :-) 

Dzisiejszy zestaw to jeden z ciekawszych okazów z mojej prywatnej armii pewniaków, nazywany przeze mnie i Ukochanego zestawem "I shot the Sheriff" z powodu lekko kowbojskiego posmaku (inspiracja do nazwy TUTAJ do posłuchania). Jest ultraprosty, bardzo wygodny i od kilku miesięcy namiętnie przeze mnie noszony we wszystkie dni, kiedy jest już za ciepło na zimowy płaszcz, ale wciąż potrzebna jest dobra ochrona przed chłodnym wiatrem. I kiedy potrzebuję luzu, po prostu. Skompletowanie go zajęło mi... dziewięć miesięcy. Na szczęście cechuje mnie prawie psychopatyczna cierpliwość, jeśli chodzi o ubrania :-) 

W marcu zeszłego roku udało mi się upolować na Allegro jeansową katankę (7 zł!), którą chciałam przełamać moją niechęć do jeansu. I klops. Okazała się zbyt miękka, by nosić ją samodzielnie jako kurtkę i zdecydowanie zbyt sztywna, by traktować ją jako koszulę. W październiku na pchlim targu wpadły mi w ręce dwie identyczne przypinki z odznaką szeryfa, ale pomimo przypięcia ich do kołnierza katany wciąż czegoś brakowało. W grudniu upolowałam w sosnowieckim sh szerokie spodnie z działu dziecięcego H&M (jeśli wierzyć metce, dla 13sto letnich chłopców) - o tym, skąd wziął się u mnie sentyment do tego typu z pozoru nienadających się do noszenia jeansów "z krokiem w kolanach" opowiem Wam innym razem, bo notka i tak zaczyna przekraczać wszelkie limity długości :-) 

Wszystko razem wyglądało nieźle, ale bardzo niebiesko. Nie muszę więc chyba pisać, z jakim zachwytem przyjęłam fakt, że szwy na mojej wysłużonej już nieco nibyskórkowej czarnej kurtce układają się idealnie w linii tych na katanie? :-) I tak oto, po dziewięciu miesiącach kompletowania zestawu, otrzymałam pewniaka idealnego, który służy mi wiernie i do którego bardzo chętnie powracam.

Jeśli doczytaliście do końca, gratuluję! Niech ostatnie zdjęcie, na końcu notki, będzie Waszą nagrodą - Modenfer z taką miną jeszcze chyba nie widzieliście :-) 

Macie w swojej szafie zestawy-pewniaki? Po jakie ubrania sięgacie najczęściej?

Buźka!


In my personal way to see fashion and style I always make a difference between two types of outfits: the fun ones and the sure ones. The fun ones are usually created quite quickly, inspired by a certain match of textures, patterns or colours. Sometimes you'll wear them only once, like a kind of fashion experiment. They are also quite often more attractive from the visual point of view. And the sure ones? They often take more time to be completed, but onced composed they will be the outfits you'd wear very often if not all the time :-)

The outfit you can see me wearing today is from the "sure-ones" category and we call it the "I shot the Sheriff" outfit for it's quite strong Wild West feel (listen to the original HERE). It's even more than simple, very comfortable and it's my absolute fave for the days when it's too wam to wear a winter coat but windy. And when I just simply want to feel cool and comfy. But it took me nine months to complete this outfit! Luckily I'm more than patient when it comes to clothes :-)

In March 2012 I bought online a sh denim jacket... and I was really disappointed with it since it was too light to wear it as a jacket and still too stiff to be worn as a jean shirt. In October I found a pair of kickass metal Sheriff badges at the local flea market. In December I bought a perfect pair of baggy jeans in the thrift store (that were apparently coming from H&M's kids' collection... and the size says they're for a 13y.o. boy). And the outfit was finally slowly getting it's final form, but it was too blue and boring for me with both top and bottom part being denim. So imagine my happy face when I discovered that my good old black faux leather jacket matches it perfectly! Yep, after nine months spent on completing the look I finally got a perfect and comfortable outfit that I wear with pride and pleasure.

If you succeeded to read it all, congrats! May the last pic of the shoot be the reward for you, since it's not everyday you'll see your Modenfer with such a silly face!

Do you have some sure outfits you like to wear as often as possible? What are your favourite clothes at the moment? 

Hugs!
Photos: Olivier Daaram Jollant, edited by Modenfer

Denim jacket & trousers & Sheriff badges - sh,  Underground creepers - gifts,  faux leather jacket - H&M,  black longsleeve - FruitOfTheLoom

DIY Monday: Colourful bag + VIDEO!

Hej ho! Jak Wam minął weekend? Ja wreszcie miałam okazję wypróbować przesłane mi przez Pentel pastele do tkanin. W deszczową sobotę zabrałam się za ozdabianie torby, a w niedzielne słoneczne popołudnie wyprowadziłam ją na pierwszy spacer. Przy okazji nakręciliśmy minifilmik by pokazać ją Wam "na żywo" - znajdziecie go pod koniec posta. 

Muszę przyznać, że byłam bardzo ciekawa pasteli do tkanin, bo do tej pory nie spotkałam się z tego typu produktem. Farby, spraye, markery - tak, ale pastele? Wynik dzisiejszego DIY to jednocześnie pierwszy test. Postawiłam na bardzo prosty wzór,  tak abyście mogli go z łatwością odtworzyć jeśli się Wam spodoba. Będzie wyglądał dobrze nie tylko na torbie, ale i na koszulce, a kolory możecie łączyć w dowolny sposób. Zaczynamy!


Hello everyone! How was your weekend? Mine was quite busy and creative! It's been a while I wanted to try the pastel dye sticks from Pentel and I finally got enough time this rainy Saturday. And on the very sunny Sunday I was already able to try my new bag out while having a walk! We also filmed a little video for you guys to show you the bag in more details. You'll find it at the end of this post.

I must admit I was very curious about the idea to use pastel dye sticks to draw on textiles. I already tried out the traditional textile paint, spray or markers but never the pastel sticks. Today's DIY was at the same time my first try with the Pentel pastels and I'm more than happy with the result. I decided to create a very simple pattern so that you'll be able to recreate it by yourself without any problems. Okay, let's start!
Potrzebne będą Wam pastele do tkanin (więcej informacji znajdziecie na stronie Pentela TUTAJ), torba/koszulka z naturalnej tkaniny (bawełna, len), taśma klejąca, kartka lub dwie czystego papieru, spinacze oraz niewidoczne na zdjęciu żelazko i podkładka. Ja chciałam podpisać torbę, użyłam więc markera do tkanin.


You'll need a pack of pastel dye sticks (HERE), a cotton bag or a T-shirt, some cello tape, blank paper sheets, clips and also an iron and a piece of hard cardboard (not visible on the photo). I also wanted to sign my bag and I used a marker for textile as well.
Wsuwamy podkładkę do torby i spinamy całość klipsami, aby tkanina się nie przesuwała. Taśmą klejącą tworzymy szablon.


You put a piece of cardboard inside your bag and clip it so that the textile won't move. You place the cello tape to create the pattern.
Nakładamy kolory, mocno wcierając je w materiał. Chciałam uzyskać efekt tęczy, ale możecie kłaść je w dowolnej kolejności. Pastele do tkanin zaskoczyły mnie tym, że w dotyku są tak samo lekko tłuste jak stare, przedszkolne kredki świecowe :-) Dużym plusem jest to, że nie brudzą rąk, a pracuje się nimi w miarę szybko


Place the colours one by one in any order you want. I wanted to get a rainbow look. What surprised me about the pastel dye sticks was their texture, a bit greasy like old good crayons. What's great that you don't get your hands dirty and it's quite easy and quick to create a drawing.
Po nałożeniu kolorów rozcieramy je chusteczką (lub czystą szmatką), aby ładnie się nawzajem przechodziły. Szczególną uwagę trzeba zwrócić na brzegi szablonu, aby nie pozostawić niepokolorowanych miejsc.


After you've placed the colours, blend them together with a clean tissue. Be careful to get the colours up to the edges of your pattern not to leave any blank space.
Teraz najzabawniejsza część - zrywanie taśmy! Bardzo magiczny moment, kiedy po raz pierwszy widzimy, jak wyglądać będzie skończony rysunek.


And now the fun part! Remove your cello tape! It's a great feeling to see how the final result will look like.
Przykrywamy wzór papierem i utrwalamy żelazkiem. Ja dla pewności dociskałam, a nie przesuwałam żelazko, aby nie naruszyć rysunku.


Cover your design with the paper sheets and iron it. 
Tadam! Torba jest gotowa. Podpisałam ją w rogu i postanowiłam dumnie nosić :-) Na żywo prezentuje się jeszcze lepiej niż na zdjęciach, zobaczcie:


That's it! The bag is ready. I signed it and fell in love with it immediately :-) In real life it's even more beautiful than on the photos, just have a look at my video:

Video: Olivier Daaram Jollant, edited by Modenfer


To, co mnie zaskoczyło, to fakt, że po przeprasowaniu rysunku idealnie scala się on z tkaniną. Pastelowa oleistość znika, a materiał odzyskuje poprzednią fakturę. Dlatego już szykuję się do ozdabiania koszulek :-) Wcześniej czynnikiem, który powodował, że nie chciałam z nimi eksperymentować była farba, która powodowała, że tkanina stawała się sztywna i nieprzyjemna w dotyku. 

A Wy, co ostatnio ozdabialiście? Macie pomysły na wiosenne przeróbki?

Buziaki!


What surprised me the most is that after you iron the design, it becomes smooth and non greasy. It blends perfectly in the textile. That's why I think that next time I will decorate some T-shirts :-) Before I didn't like painting on tees with traditional textile paint because they tend to get a bit stiff. 

What was the thing you decorated lately? Do you have any ideas for the spring DIYs?

Hugs!