Iconic Friday: Rebel Look


Kiedy kilka miesięcy temu po raz pierwszy trafiłam na blog Magdy, RebelLook, była już w zaawansowanej ciąży. Byłam zachwycona - nie mogłam uwierzyć, że będąc młodą mamą można również być tak stylową, rockową buntowniczką. Magda ma niesamowity, niewymuszony styl, a jej często czarne stylizacje świetnie kontrastują z jasnymi włosami i mocnym spojrzeniem. Jeśli więc jeszcze jej nie znacie, zaglądajcie szybko tu: RebelLook

Miłego weekendu :-)



When I first discoverd Magda's fashion blog RebelLook several months ago I was amazed to see that even being pregnant you can keep being stylish&rebel. I love how she looks so naturally rock and how her dark clothes create a beautiful contrast with her pale skin and almost white hair. Go have a look at her blog here: RebelLook

Have a great weekend :-)


Modenfer: About my blog

Koniec listopada to zawsze dla mnie czas podsumowań, prawdopodobnie dlatego, że to również mój miesiąc urodzinowy - jestem bowiem Strzelcem-buntownikiem (ten aspekt jest wzmocniony dodatkowo przez urodzenie się w rocznicę wybuchu Powstania Listopadowego). Traf chciał, że właśnie teraz wybił również czas 50tej notki na Modenfer, a liczba obserwatorów powolutku zbliża się do setki. Uważam to za dobry pretekst do krótkiej pogadanki o Modenfer :-)

Dlaczego założyłam bloga?
Bo przyszedł taki moment, kiedy nadmiar pomysłów i chęć podzielenia się nimi ze światem zaczęły rozrywać mi czaszkę. Wahałam się ponad dwa lata, przeglądając blogi innych, oglądając filmy na Youtube i nie mogąc się zdecydować czy i jak zacznę coś samodzielnie tworzyć.
Pierwszy nie wytrzymał ukochany-fotograf, który bez owijania w bawełnę dał mi do zrozumienia, że ma już trochę dość bycia jedynym słuchaczem moich niekończących się opowieści o ciuchach i kosmetykach ;-) A że przez wrodzoną nieśmiałość Youtube nie wchodził w grę, postanowiłam zacząć od bloga.

Dlaczego nie skupiłam się na jednym, z góry zaplanowanym typie bloga?
Nie mogłam dokonać wyboru. Ilustracje, DIY, czy zdjęcia ciuchów? Wszystko jest dla mnie tak samo ważne, jest częścią mnie. Dlatego Modenfer nie jest i nie będzie typowo modowym, szafiarskim blogiem - traktujcie go z przymrużeniem oka, jako blog "okołomodowy". Zresztą, gdybym miała pisać tak naprawdę o WSZYSTKIM, co  mnie interesuje, Modenfer byłby blogiem również o literaturze, komputerach, minerałach, dinozaurach, medycynie... astrologii... i słodkich kotkach... 

Skąd nazwa "Modenfer"?
Kiedy wiedziałam już, że chcę założyć bloga, miałam już wyobrażenie o tym, co chcę na nim zamieszczać, ba! wiedziałam nawet w jakich kolorach będzie utrzymany, przyszedł czas na nazwę. I to jej wybór okazał się chyba najtrudniejszy, bo zajął... dwa tygodnie. 
Miała być krótka, zaczynać się od M, N lub O, sugerować modowy charakter bloga, być łatwa do zapamiętania, a w logo miała absolutnie pojawić się moja ukochana Wieża... Kilkanaście zanotowanych propozycji odpadało jedna po drugiej, głównie dlatego, że były już zajęte albo zbyt trudne do wymówienia. W końcu dałam sobie spokój, rzuciłam w kąt notatki i obraziłam się na cały świat, bo jeśli już na etapie nazwy nie mogę z siebie nic wykrzesać, to chyba znak, żeby skończyć wszystko zanim się jeszcze zaczęło.
I poszłam grać w Diablo moją łowczynią demonów, wtedy na Poziomie: Piekło - Mode: Enfer. 
Mode + Enfer = Modenfer. Modopiekło. Więcej! En fer oznacza "z żelaza", moja własna, żelazna moda i styl. A wieżę Eiffela Francuzi nazywają "la Dame de fer" - żelazną damą, więc jej obecność w logo jest jak najbardziej usprawiedliwiona. A wszystko co żelazne, stalowe czy metalowe uwielbiam również w formie dodatków ;-)
Modenfer wymawia się łatwo i może być zarówno nazwą, jak i pseudonimem, a w dodatku pozwala na cudowne i dziwaczne "modenferowe" przymiotniki :-)

Uff! Teraz wiecie już chyba wszystko :-) Idę świętować 50 post, a w przyszłą środę Fashion Wednesday powróci na bloga, bez obaw! Dziękuję, że jesteście ze mną!

Czas na Was - skąd wzięły się nazwy Waszych blogów/Wasze pseudonimy?




End of November is always a special time for me, mostly because of my birthday, but this year it's also a time when I've reached 50 posts on my blog and soon 100 followers! That's why I decided to tell you a bit more about my blog :-)

Why did I create a blog?
Because I had so many ideas that I wanted to share with everyone that I felt like if my brain was ready to explode. It took me more than two years to take the decision to create Modenfer. During this time I've been following many other bloggers and youtubers but I couldn't convince myself to start my own blog or Youtube channel.
It's also thanks to my beloved Boyfriend that I finally decided to give it a try - I think that he must've had enough of being the only one to listen to all my fashion blabla. I finally decided to open a blog!

Why are my posts not only about one subject?
I couldn't make a choice. Illustrations, outfits or DIY? It's all so important to me and at the same time it's a part of me that I couldn't just choose just one subject. But I've chosen the ones that are, more or less, fashion-related. If I wanted to tell you about absolutely EVERYTHING that I love I'd need to spam you with posts about books, computers, gems, dinosaurs, medicine... astrology... cute kittens...

Where does "Modenfer" come from?
When I finally decided that I want to create a blog I already had an idea of how I want it to look like. And I knew that I want to place the Eiffel Tower in my logo, but I couldn't decide how to name my new baby blog. It took me over two weeks... All the names were too complicated or just simply already taken by other users. 
Pissed off, I gave up and started playing Diablo, with my lovely demon hunter girl at the "Enfer" ("Hell") mode.
Mode (fashion) + Enfer (hell) = Modenfer. Easy to rememeber, possible to be used also as a nickname. What is more, "en fer" means "of steel" and the Eiffel Tower is often called "la Dame de fer" - the Lady of Steel.  

That's it! Now you know everything about Modenfer :-) Thank you for being so lovely readers!

Now it's your turn - tell me where does the name of your blog or your nickname come from!


Sponsored: My Firmoo experience


W komentarzach pojawiło się kiedyś pytanie, czy mam jakieś wady? Mam, jak każdy i to całkiem sporo :-) Jedną z najmniej uciążliwych i najłatwiejszych do ukrycia jest fakt bycia krótkowidzem. Na co dzień noszę jednodniowe soczewki, od dłuższego czasu unikam okularów. Moje stare (mocno już niestety zużyte i nadające mi wyraz twarzy surowej matematyczki) idą w ruch tylko wtedy, gdy muszę wyskoczyć z domu na pięć minut i nie opłaca mi się marnować pary cennych jednorazowych soczewek.

Gdybym miała nowe, fajne okulary, pewnie częściej bym w nich chodziła - powtarzałam sobie, patrząc jak mój ukochany-fotograf wybiera u optyka parę dla siebie, ale moje wrodzone skąpstwo nie dawało za wygraną, bo przecież mam ogromny zapas soczewek, a i stare bryle jakoś jeszcze dają radę.

Koncept Firmoo znałam bardzo dobrze, tak jak pewnie większość z Was, bo recenzje ich okularów pojawiają się na wielu blogach. Jedna sprawa nie dawała mi jednak spokoju: jak to możliwe, że nie trafiłam jeszcze na ani jedną negatywną opinię? Opcje były dwie: albo naprawdę są świetni, albo blogerki są w stanie mydlić oczy czytelnikom w zamian za parę okularów. Po powrocie od optyka z nowymi okularami dla ukochanego-fotografa postanowiłam, że w weekend przejrzę ofertę Firmoo i spróbuję, korzystając z ich "Pierwszej darmowej pary" dla nowych klientów, a przy okazji będę mogła zamieścić szczerą i niesponsorowaną opinię na moim blogu. Możecie wyobrazić sobie moją minę, gdy zaledwie dzień później to oni się ze mną skontaktowali, potwierdzając moją teorię o istnieniu telepatii, i zaproponowali parę okularów w zamian za recenzję.

A recenzję chcieli szczerą, opisującą zarówno plusy jak i minusy ich okularów oraz podejścia do klienta. No to jedziemy!

Firmoo jest sklepem on-line oferującym imponujący wybór okularów korekcyjnych, zerówek oraz okularów przeciwsłonecznych. Wysyłają absolutnie wszędzie, wybór modeli jest ogromny, a w dodatku posiadają sprytny system wirtualnej przymierzalni.


One thing you probably didn't know about me is that I do wear contact lenses and glasses on a daily basis. But why had I never shown you a picture of me wearing my eyeglasses before? It's simple - my old pair was really nasty and I needed to get myself a new fancy one.

That's why I was really glad when Firmoo contacted me offering a pair of eyeglasses to test for you guys. In case you've never heard of Firmoo before (even if I think it's impossible, since EVERYONE needs to know about them!), Firmoo is an online eyewear store offering you a very large choice of regular and designer glasses as well as the sunglasses. Their website is easy to browse through, prices are amazingly low and they offer a free pair of glasses for all first-time customers!

They asked me for a really honest review, so here we go!


Możliwość "przymierzenia" okularów jest świetna, bez niej najprawdopodobniej nie dałabym rady się zdecydować. Po zarejestrowaniu się na stronie wrzucacie w system zdjęcie (lub robicie je sobie webcamem) i zaznaczacie na nim Wasze źrenice. Tu pojawia się problem - dokładne zaznaczenie źrenic na ciemnych oczach graniczy z cudem, dlatego najpierw namazałam je sobie na różowo, aby lepiej się odznaczały.

Wybrałam model #CP6077 , obecnie niestety wyprzedany.

Dzięki dokładnym wymiarom oprawek podanym w opisie produktu mogłam porównać je z moimi starymi okularami. Jedyne co mi pozostało do zrobienia to wpisanie jaka moc szkieł i rozstaw źrenic mnie interesują.


I loved their virtual Try-on system! It makes the choice of the right frames a lot easier. As I said they offer a choice of so many glasses that I don't know how it could be possible for me to choose without being able to virtually try them on :-) You can upload your photo or take it with your webcam, or just use one of photos that they already have in their system. The only problem I had was to precisely mark my pupils, since my eye colour is quite dark, that's why I coloured them pink. 

I've chosen this model #CP6077 (at the moment it's out of stock, unfortunatelly).

Thanks to all the dimensions of every frame listed in the description I compared the measurements with my old pair. Easy-peasy. The last thing I had to do was to fill in the details from my prescription and wait for my new glasses.





Okulary dotarły do mnie kurierem wraz ze ściereczką do czyszczenia, śrubokrętem-breloczkiem z dwoma zapasowymi śrubkami, saszetką i porządnym etui. Pełen profesjonalizm, przy którym mój były już optyk może się schować - u niego jedynym gratisem była marnej jakości saszetka.

Zgrzyt polega na tym, że na okulary czekałam ponad 3 tygodnie, przy czym sama wysyłka zajęła tylko 6 dni. Rozumiem, że zamówiłam okulary korekcyjne (podobno w przypadku zerówek lub przeciwsłonecznych czas oczekiwania jest krótszy, logiczne) ale jednak jak dla mnie było to stanowczo za długo. Dlatego uważam, że Firmoo jest świetną opcją jeśli chcecie mieć kolejną, lub "rezerwową" parę. Jeśli potrzebujecie szybko nowych okularów, idźcie do optyka w Waszym mieście i odbierzcie je na następny dzień.


I got my glasses together with many wonderful accessories, as you can see on the photo :-) The cases are great and very elegant, and the two additional screws are just awesome - you never know when you'll need one! I never got so many accessories with my glasses when buying them in stationary shops.

The only thing is that I had to wait three weeks to get them. I knew that it will be long since I've chosen the prescription ones, but anyway I think it was a bit too long. But since their glasses are great quality and really cheap, I think it's worth waiting!!




Same okulary są świetnej jakości, mają solidne, ale jednocześnie leciutkie oprawki. Nie widzę żadnej różnicy z okularami ze stacjonarnych salonów optycznych. Jedyne, co mi się nie podoba, to dołożona powłoka z antyrefleksem, której nie chciałam... Wiem, że to przydatna opcja, ale ja i tak nie potrzebuję okularów pracując przy komputerze, a zielona poświata bardzo mnie denerwuje. Rozumiem jednak, że dla innych mógłby to być plus - szkoda tylko, że mnie dołożyli ją automatycznie.


Glasses themselves are really fancy and great quality. I love how the frames are light while being very resistant at the same time. I'm sure they will stay with me for years :-)




A tak prezentują się na żywo :-) Są bardzo zbliżone do wirtualnej symulacji i świetnie mi się je nosi. Od kilku dni się z nimi nie rozstaję, a i Wy powinniście się przyzwyczaić do Modenfer-okularnicy, bo coś czuję, że od czasu do czasu będą się przewijać w moich zestawach!

Podsumowując - jestem bardzo zadowolona ze współpracy z Firmoo i wiem, że nawet jeśli zdecydowałabym się na zakup ich okularów z własnej kieszeni nie byłabym zawiedziona. 

Na plus zaliczam:
- CENY! 36 dolarów za okulary już ze szkłami korekcyjnymi to dobra okazja, a w dodatku i tak mają ogromny wybór zaczynający się już od 8 dolców.


- Jakość nie odbiegającą od sklepowych okularów

- Ogromny wybór modeli

- Wirtualną przymierzalnię TryOn, która bardzo ułatwia wybór

- Świetny, szybki kontakt mailowy. Z tej strony pełen profesjonalizm.

Minusem pozostaje oczywiście czas oczekiwania oraz mój nieszczęsny antyrefleks, ale być może tylko ja tak długo czekałam na moją parę, bo na innych blogach widziałam komplementy mówiące o błyskawicznej wysyłce :-)

Co myślicie o kupowaniu okularów przez internet? Skusilibyście się?



And that's how I look like in my new glasses! They really look very similar to how they looked like in the virtual Try-on system. I can't stop wearing them and you can be sure to see me wearing my glasses more often from now on :-) 

So, to resume my Firmoo experience: I can honestly say that if you're looking for eyewear, you should check them out. I got my glasses for free but if I've had payed for them I would be as satisfied as I am anyway.

Great things about Firmoo are:
- PRICES! Super affordable, I've never thought that you can get prescription glasses for so cheap!


- High quality glasses that will last you ages

- Great choice of frames

- Very helpful virtual Try-on system

- Quick contact via e-mail with their Customer Service - that's really important!

The only thing I didn't like was that I had to wait so long for my glasses... But at the same time I've seen that other bloggers got their glasses really quickly, so maybe it's just my bad luck.

What do you think about buying glasses online? Have you ever tried?



Paris Special: La Petite Veste Noire


Odkąd tylko pamiętam, na pytanie "Kto jest twoim idolem?" reagowałam wzruszeniem ramion i szczerym "Nikt". Nie obwieszałam pokoju plakatami gwiazd, nie stałam godzinami w kolejce po dedykację książki żadnego autora, na żadnym koncercie nie mdlałam na widok wykonawcy. Zawsze twierdziłam, że jeśli już mam kogoś podziwiać, to "prawdziwych" ludzi (patrz: Iconic Friday), a nie nieosiągalne gwiazdy.

Niektórych rzeczy chyba się jednak nie wybiera, bo, zupełnie przypadkiem, kilka lat temu, zostałam absolutną, dożywotnią fanką Karla Lagerfelda. (uwaga, będzie długo i bardzo prywatnie, niezainteresowanych zapraszam do zdjęć pod tekstem w celu uniknięcia dłużyzn.)

Postać Karla znałam oczywiście, bo kogoś takiego jak on nie da się przegapić, był mi on jednak równie obojętny jak reszta świata. Ale kilka lat temu miałam sen, jeden z tych, które są tak realne, że zapadają w pamięć tak samo mocno jak rzeczywiste wspomnienia, a po przebudzeniu czujemy, jakbyśmy przeżyli jeden dodatkowy dzień naszego życia.

Byliśmy w atelier, które mogło być wszędzie i nigdzie, przy masywnym, drewnianym stole i przyglądaliśmy się stercie ułożonych na nim kartek. We śnie obecność milczącego Karla tuż obok mnie wydawała się zupełnie naturalna, kiedy brał do ręki rysunki, przyglądał się im i odkładał. Rysowaliśmy, co jakiś czas przyglądał się uważnie temu, co powstawało na mojej kartce i pewnym ruchem nanosił poprawki, zwracał uwagę na detale, czasem pozwalał sobie na zadowolone skinięcie głową. Miałam wrażenie, że mijały godziny, przepełnione pracą w pełnym skupieniu, aż zaczęło się ściemniać, a do atelier weszły modelki w sukniach, które dopiero przed chwilą skończyliśmy rozrysowywać. Przyglądałam się im z zachwytem, nie zastanawiając się nawet nad tym, jak to możliwe. Obejrzeliśmy suknie, Karl dał mi do zrozumienia, że jeszcze będą potrzebne poprawki, ale dopiero za jakiś czas, nie teraz. Uścisnął mi dłoń i gdy miałam opuścić atelier, obudziłam się.

Przez dłuższą chwilę nie mogłam zrozumieć tego, co właśnie mi się przyśniło, a obrazy, dźwięki i dotyk jego dłoni pozostawały tak realne, że leżałam bez ruchu, próbując pojąć dlaczego spośród tysięcy osób, które mój mózg mógł wpleść w senne marzenia pojawił si ę w nich właśnie Karl Lagerfeld. Nigdy zresztą nie śniły mi się osoby, których nie znam w rzeczywistości.

Od tamtej nocy na widok jego twarzy w mediach szeroko się uśmiecham, przyklejam nos do szyb gdy jego podobizna pojawia się na świątecznych dekoracjach i wreszcie mam jakieś nieosiągalne marzenie, którego z racji bardzo realistycznego podejścia do życia nigdy wcześniej nie miałam - chcę kiedyś, tym razem w rzeczywistości, uścisnąć jego dłoń. To po prostu silniejsze ode mnie.

Dlatego gdy jakiś czas temu w wywiadzie dla francuskiej Dwójki zapowiedział otwarcie wystawy La Petite Veste Noire wiedziałam, że nie mogę jej przegapić. Wraz z ukochanym-fotografem udaliśmy się do Grand Palais w samym centrum Paryża by obejrzeć ponad 100 czarno-białych fotografii autorstwa Karla, ukazujących znanych aktorów, modelki i piosenkarki ubranych w najbardziej znaną marynakę Chanel. Ubranie, które każdy z nich założył na swój własny sposób ukazując, że ponadczasowa klasyka pasuje zarówno mężczyznom jak i kobietom, niezależnie od ich wieku.

Jeśli przetrwaliście ten tekst, to szczerze Wam gratuluję. A jeśli do tego wciąż macie odwagę się nieodsubskrybować, to uważajcie na siebie - metafizyczna więź z Karlem Lagerfeldem to tylko jedno z moich dziwactw.

Miłej niedzieli dziubasy :-)



La Petite Veste Noire, The Little Black Jacket at Parisian Grand Palais was a great experience. Over one hundred photographs taken by Karl Lagarfeld were exposed there, showing that the Chanel's iconic little black jacket can suit everyone, no matter their sex or age. Lagerfeld invited well-known actors, musicians, models or writers to wear the jacket in their own way, showing how this timeless piece can be incredibely versatile. It was a pleasure to watch, and if you want to know a bit more about this project, don't hesistate to have a look at: thelittleblackjacket.chanel.com

Have a great Sunday!








Ana Girardot, Uma Thurman 


Freja Beha, Gaia Repossi


Zhou Xun, Anna Wintour (only one photographed from behind)


Kirsten Owen (only one in white jacket)


Sandro Kopp, Saskia de Brauw


 fire engraving


 Photos: Olivier Daaram Jollant, edited by Modenfer



 And the official making of video:




Illustration Friday: Dots + TAG (Polish only, sorry guys!)



Ten dzień musiał kiedyś nadejść - po kilku tygodniach Iconic Friday robi sobie krótką przerwę. Ale tylko po to, by powrócić z większą siłą :-) Przygotowuję też kilka innych postów-niespodzianek i minikonkurs, więc myślę, że jeden bezportretowy piątek da się jakoś przetrwać :-) 

Natomiast moja lista "do sportretowania" ostatnio stoi w miejscu, w zapasie mam jeszcze szkice kilku osób, ale chciałabym, abyście podzielili się ze mną Waszymi propozycjami blogerów/vlogerów (youtube'owiczów?) do sportretowania. Niekoniecznie popularnych, ale z wyrobionym stylem i przede wszystkim polskich, bo póki co chciałabym, aby seria ukazywała przede wszystkim nasze polskie modowe perełki.
Twórzcie ją razem ze mną :-)



A ja korzystając z okazji luźniejszej notki odpowiem na tag, przekazany mi przez Ro w ramach (tak ostatnio popularnej) Liebster Award.

1. Dlaczego prowadzisz bloga?

Ponieważ jestem ciekawa tego, jak zarówno ja, jak i mój styl i moja twórczość są postrzegane przez innych.

2. Dlaczego taka nazwa?

To długa historia - opowiem Wam ją kiedyś, jak i o całym moim blogowym przedsięwzięciu w osobnej notce, za jakiś czas.

3. Jak widzisz siebie w blogowym świecie przez kolejnych kilka lat?

Życie nauczyło mnie, by nie snuć takich wizji. Poczekamy, zobaczymy. Na pewno nie przestanę pisać, bo dzielenie się moim "światem" z innymi sprawia mi ogromną frajdę.

4. Ulubiony napój? I dlaczego to właśnie kakao?

Herbata. Nie lubię kakao!

5. Książka, dzięki której biłaś rekordy we wstrzymywaniu oddechu?

Było ich zdecydowanie za dużo :-)

6. Ulubiony film, po którym przez tydzień w nocy biegiem wracałaś z toalety?

Znaczy się, horror? Każdy możliwy, mam na nie za słabe nerwy.

7. Zawsze będę oddana..?

Sobie.

8. Największa tandeta jaką w życiu widziałaś to?

Zależy w jakiej kategorii... Jeśli chodzi o tandetne podróbki to rozczuliła mnie kiedyś koszulka Dolce&Banana i perfumy Carla Brunoni, u Chińczyka :-)

9. Wampir czy wilkołak. Kim wolałabyś być? ('Czystą Krew'  aktualnie wchłaniam)

Wampirem - ale absolutnie nie ze względu na wszystkie Zmierzchy i inne, nie czytam ich i nie oglądam. 

10.Coś z garderoby czego nikomu w życiu byś nie oddała?

Niczego z mojej garderoby bym nie oddała. Nikomu. Przykładam dużą wagę do przedmiotów, nie tylko ciuchów, wybieram tylko te, które mi odpowiadają i bardzo się do nich przywiązuję. 

11. Za co siebie cenisz?

Za to, że nie ulegam wpływom. W żadnej kwestii, modowej czy życiowej.


A nie taguję nikogo :-) 



Duża buźka dla wszystkich, liczę na Wasze Iconicowe sugestie! Do niedzieli :-)


Fashion Wednesday: On the bridge I love


Kocham most Aleksandra III. Nigdy jednak nie nazwałabym go ulubionym, bo nie mam - i chyba nigdy nie będę miała - ulubionego paryskiego mostu. Są tak od siebie różne, tak piękne. Spacerując mostem Aleksandra III i zmierzając na pewną magiczną wystawę (o której postaram się Wam napisać już niedługo) nawet mroźna pogoda nie była mi straszna.

A sam zestaw - czarny, wygodny i praktyczny. Taki jak lubię :-)

Czy u Was też coraz mocniej czuć nadchodzące Święta?



I would never call this bridge my favourite for one simple reason: you can't choose just one favourite Parisian bridge. They are all so different, so unique and so beautiful... While walking on the Alexandre III bridge even the cold weather couldn't  mess my mood up. 

And the outfit by itself stayed just black and comfortable. As I like them the most :-)

Do you feel Christmas time approaching? It's in one month, I can't believe the time flies so fast...





Photos: Olivier Daaram Jollant, edited by Modenfer

Coat - Amisu,  bag - my Boyfriend's,  scarf - gift,  shoes - LaHalleAuxChaussures,  faux leather pants&tights - no name



DIY Monday: Bleached again!


Weekend bez DIY to dla mnie weekend stracony. Wczoraj wieczorem udało mi się przerobić płaszcz przy użyciu, jak zwykle, chloru, recepturek i kilku ćwieków. Przepraszam za przyżółcone zdjęcia, ale oświetlenie łazienki jest niestety do niczego - a środek nocy pracy nie ułatwiał ;-) To do dzieła!


If it's weekend I just have to DIY something. So I'd like to show you what I did yesterday using just some elastics, studs and bleach :-) Sorry for the yellow tint on the pictures - bathroom shots in the middle of the night will never show real colours :-)



Płaszczyk ten kupiłam kilka lat temu na miejscowym kiermaszu charytatywnym. Leżał dobrze, jako jedyny ciuch był w moim rozmiarze i w dodatku wydawał się mieć piękny czekoladowy kolor... dopóki nie wróciłam z nim do domu i nie obejrzałam w dobrym świetle. Okazało się, że kolor czekoladą był być może w czasach bardzo zamierzchłych, obecnie pozostał już tylko sprany, nijaki odcień. Rzucony w kąt płaszcz odkopałam wczoraj z zamierzeniem, że albo go przerobię, albo się pożegnamy.


I bought this vest few years ago on some charity market. I liked it mostly for its beautiful chocolate colour, but once back home and seeing it in a good light I realised that even if it probably was chocolate when it was new, now it's just pale and nasty. I found it again yesterday and decided that I need to DIY it, otherwise I will just throw it away.


Ten etap znacie już bardzo dobrze - gumki, chlor + woda i cierpliwość. Zależało mi na efekcie "sztucznej skóry", więc zawiązałam masę gumek, tworząc drobne i nieregularne kształty oraz zostawiłam płaszcz w misce na 1,5 godziny by roztwór miał czas dobrze wniknąć we włókna i jak najmocniej je odbarwić jednocześnie nie tworząc mocnych kontrastów, a wielotonowy kolor.


Same step as usual - elastics + bleach + water + patience. I wanted to get the effect of "fake leather" on my vest so I tied lots of elastics and I put it in the bleach for 1 hour 30 minutes. I wanted to bleach it very strongly but to avoid too big contrasts of colours and to get a natural look.


Tak prezentował się przepułkany oraz wyprany płaszcz, jeszcze wilgotny. Ku mojej radości nie tylko szwy, ale i podszewka pozostały ciemne.


That's how it looked like rinsed and washed, but stil wet. I was really glad that the lining didn't bleach.


Zbliżenia na efekty, które udało mi się uzyskać.


Some close-ups for details.


Na klapach górnych kieszeni dokręciłam ćwieki. Na początku myślałam o ćwiekowaniu ramion, ale ten efekt póki co trochę mi się już przejadł.

Kolor najbliższy rzeczywistemu udało mi się uchwycić jedynie na zdjęciu ukazującym spód klapy z wkręconymi ćwiekami - jest to rodzaj pastelowej brzoskwini. Muszę jeszcze się zmotywować, by przeprasować całość i myślę, że w moim nowym, nibyskórzanym płaszczu będę dosyć często hasać :-)

Co ostatnio DIY-owaliście? :*


I decided to add some screwback studs on the top pockets as the final touch :-)

Most of the photos don't give justice to the beautiful, pastel peach colour I got as a result. The one closest to the reality is the photo showing the screwback studs seen from the inside of the pocket. I'm really glad with the result I got and I'm sure I will wear this vest very often now - I just need to iron it first ;-)

What have you DIYed lately?