W makijażu niczego się nie boję. Nie straszne mi mas(z)kary, kredki, szminki, cienie czy bronzery. Tylko jeden typ kosmetyków przyprawia mnie o ból głowy: róż do policzków.
Wystarczy szybkie przejrzenie jakiejkolwiek gazety z poradami makijażowymi, internetowego tutorialu czy filmiku na Youtube aby zdać sobie sprawę z jednej rzeczy: noszenie różu to absolutny obowiązek kobiet w każdym wieku. "Wolę wyjść z domu bez makijażu, niż nie nałożyć różu" słyszałam już wielokrotnie i za każdym razem dawało mi to do myślenia. Co prawda nie lubię sztywnych reguł w jakiejkolwiek dziedzinie życia (a już na pewno nie w makijażu!) ale jeśli głosy o różoniezbędności pojawiają się na każdym kroku może to oznaczać, że to ze mną jest coś nie tak.
Ja w różu wyglądam po prostu źle. Nie, wróć. Ja nawet w cieniutkiej, ledwo dostrzegalnej warstewce różu czuję się źle.
Nie wiem, czy w wieku niemowlęcym podmienili mnie kosmici, czy faktycznie osób takich jak ja jest więcej, ale ja... nigdy się nie rumienię. W żadnej sytuacji, w prawie żadnej temperaturze, po żadnym wysiłku fizycznym. Jedynie podczas polskich zim, gdy temperatura spada do minus dwudziestu i więcej, czerwienieje mi koniec nosa. Czasami.
Ale cudowne, odmładzające działanie różu widzę nie tylko w makijażach innych, ale również... w portretach, które rysuję.
Tu widzicie dwie wersje portretu
Ciasteczka (
całą notkę możecie zobaczyć TUTAJ). Odrobina różu sprawiła, że twarz stała się mniej sztuczna, świeższa i przestała być płaska. Patrzę na ten obrazek porównawczy i tym bardziej nie rozumiem dlaczego - jeśli zawsze "nakładam" róż na portretach - nie jestem w stanie znieść widoku własnej,
sztucznie zaróżowionej buźki. Bo, tak jak wcześniej napisałam, naturalnie zarumieniona nie bywam nigdy; może to właśnie powód mojej niechęci do tego typu kosmetyków?
Próbowałam już róży w kremie, płynnych, w kamieniu; błyszczących, matowych i z drobinkami. Obecnie testuję mineralne (
z zamówienia z Annabelle Minerals). Chyba zaczynam się przyzwyczajać, ale jeszcze sporo czasu upłynie zanim całkowicie dam się przekonać.
A jak u Was wygląda sprawa różu? Stosujecie? Uwielbiacie? Nienawidzicie? A może jakiś inny typ kosmetyków również zupełnie Wam nie odpowiada?
Buziaki niedzielne!
loading..
Ja używam tylko bronzera (czy brązera?). Mam naturalnie wystające kości policzkowe, więc to mi i tak niewiele pomaga :)
RépondreSupprimerOoo zazdroszczę wystających kości policzkowych <3 Ja mam buźkę azjatyckopłaską prawie, ratuję się bronzerem jak mogę :D
SupprimerA ja róż kocham! Niestety czerwienienie się u mnie jest na porządku dziennym, wystarczy jakaś niekomfortowa sytuacja lub zwykły komplement i wyglądam jak burak :D Zatem wygląda na to, że geny czerwienienia się przejęłam ja ;) A Ty koniecznie powinnaś się przekonać do różu na policzkach, Twoja grzywka potrzebuje towarzystwa!
RépondreSupprimerBuziaki ;) Miłej niedzieli!
Hihi no to teraz już wiem, że to kwestia bliźniaczkowego rozdzielenia cech ;-))) Póki co próbuję, odkąd mam różową grzywkę faktycznie jakoś łatwiej mi zaakceptować zaróżowienie buzi, wcześniej było gorzej. Kto wie, może jeszcze kiedyś zobaczycie mnie tu z pięknie różowymi polikami :D Buziaki kochana Aniu!
SupprimerI still haven't managed to learn the art of applying blush...and I'm not sure what shade looks good on me.
RépondreSupprimerSeeing photos of you, I'd say some coral tones, but you'd have to try it out!
SupprimerHeee świetny post Martuś! Ja używam osobiście kulek brązujących, sama nie jestem w stanie pojąć fenomenu różu. Pozdrawiam Cię gorąco
RépondreSupprimerKulki brązujące, moja miłość <3 Tylko nie znalazłam jeszcze takich, które byłyby fajnie matowe, większość, które widzę ma też drobiny albo rozświetla :/ Buziaki Aniula!!
SupprimerCzytałam gdzieś kiedyś, że można nakładać albo róż albo bronzer, niekoniecznie razem, ale coś trzeba na te policzki napaciać :) Sama uwielbiam róż, z kolei nie umiem używać bronzera, wyglądam po nim jakbym się od tygodnia nie myła, niezależnie od intensywności odcienia kosmetyku. Jeśli nie jesteś przekonana do różu, a chciałabyś to zmienić, może wybierz jakiś odcień bliższy naturalnemu odcieniowi Twojej skóry? Nie będzie się tak rzucał w oczy, a na pewno różnicę zobaczysz :) Ale ja Ci tu daję złote rady, a Ty pewnie już tego wszystkiego próbowałaś ;)
RépondreSupprimerDziękuję Olu! Myślę, że to dobry trop, bo może właśnie dlatego mi się nie podoba, bo mając już nałożony bronzer pod kości policzkowe, dokładając róż ponad nim mam wrażenie, że jest tego za dużo. Spróbuję bez bronzera. Teraz z minerałami jest lepiej, bo nakładam ich malutko. Paradoks mój polega na tym, że na innych tak mi się podoba róż, nawet w nadmiarze, och...!
SupprimerA próbowałaś używać bronzera ale w kulkach? Ja tak się nauczyłam, bo przy wcześniejszych w kamieniu również źle mi się nakładało (nawet Hoolę, plamiła jak diabli). Pozdrawiam cieplutko :-)))
Ja używam różu i rzeczywiście jak go nie nałożę to jakoś tak czegoś brakuje :)
RépondreSupprimer:-)))
Supprimerja nie wyobraza sobie makijazu bez rozu :) kiedys uzywalam tylko takich delikatnych brzoskwinia albo lekki braz na lato a teraz jade po calosci- mocno podkreslone policzki to jest to! bodrdowe usta - ciemne bordowe policzki, dzis mam usta pomalowane na fioletowo wiec i policzki sa w kolorze baklazanu! poprobuj moze kiedys sama sie przekonasz do rozu! moim zdaniem buzia bez wyglada blado... jakby czegos jej brakowalo!
RépondreSupprimerOjej! Ale super :-))) Kurczę, muszę się w końcu przyzwyczaić i przełamać, bo czytając Cię mam wrażenie, że omija mnie spora frajda :-))))
SupprimerNapisałaś świetny post!
RépondreSupprimerDziękuję :-)))
SupprimerRzeczywiście - grafika wygląda lepiej z różem. Mała rzecz, nie jakaś wielka zmiana, a efekt jest.
RépondreSupprimerJa na policzki zawsze coś nakładam, ale jest to raczej bronzer lub róż w pomarańczowej tonacji, ewentualnie BeneTint, który jest po prostu boski, boski, boski (w opakowaniu wygląda groźnie, ale na skórze pozwala się ładnie blendować i daje naprawdę subtelny, super naturalny efekt, ładnie stapia się z naturalnym kolorem cery).
Gdzieś czytałam, że aby dobrać odpowiedni róż, trzeba się uszczypać w policzek i zobaczyć, na jaki kolor się zaczerwieni i taki dobrać odcień różu. Ja nigdy tego nie praktykowałam, ale może to jest jakieś rozwiązanie ;)
Mam BeneTint w miniaturce, ale chyba jestem łajzą, bo zawsze się nim uplamię :-) Tzn. narobię sobie placków. Może coś źle robię, albo biorę go za dużo - nie wiem... Muszę jeszcze z nim popróbować! Podobno można nim też barwić usta, u mnie do tego się nie spisuje.
Supprimer(idę się szczypać! dobry pomysł!)
Ja lubie róż, zawsze stosuje, róż modeluje twarz tylko trzeba go nakładać umiejętnie. Ja się zawsze czerwienie, przy stresie, wysiłku i na mrozie...pozdrawiam piękną Paryżankę...
RépondreSupprimerMoże właśnie tej wprawy mi brakuje... Aaale, jeszcze się nauczę! Pozdrawiam serdecznie i przesyłam moc uśmiechów!
SupprimerPrzez wiele lat nie stosowałam różu, nie lubiłam :]
RépondreSupprimerTeraz nie wyobrażam sobie makijażu bez wykończenia buźki różem :D
Jedno pociągnięcie pędzlem i twarz wygląda świeżej, promienniej ;))
To pewnie z czasem i ja się przyzwyczaję :-))) Znając siebie, mam pewnie "za ciężką" rękę do tego, a tak jak mówisz jedno pociągnięcie powinno sprawę załatwić :-)))
Supprimersuper post!
RépondreSupprimerja też mam problem z różem, nie tylko tym na policzkach, po prostu nie lubię tego koloru i już więc całkowicie z niego zrezygnowałam :-)
RépondreSupprimerpozdrawiam ciepło :)
no niestety ja jestem przypadkiem pospolitym i róz stosuje zawsze gdy sie maluje :)
RépondreSupprimerdobre!
RépondreSupprimerJa przez wiele lat zupełnie nie używałam różu. Też czułam się w nim dziwnie bo nigdy się nie rumienię. Ale powoli, powoli zaczęłam eksperymentować i przyzwyczajać się. Teraz już na co dzień po niego sięgam, choć zawsze wolę wersję bardzo delikatną :)
RépondreSupprimerJa używam zawsze :) Dodaje on od razu niesamowitej świeżości :)
RépondreSupprimerTeraz poluję na jakiś fajny w kremie ;) ale poczekam sobie chyba na jakąś promocję, bo ostatnio szkoda mi wydawać pieniądze na kosmetyki :P
Super rysunki Martuś :*
chyba kwestia samopoczucia , upodobań może przyzwyczajenia ...ja jestem przypadkiem nie mogącym bez różu żyć hehe jakoś tak zawsze czuję że odświeża i rozświetla mi cerę :P
RépondreSupprimerBez różu nie ma dla mnie makijażu. Mogę nie mieć podkładu, ale róż koniecznie. Bez niego wyglądam jakbym była chora :)
RépondreSupprimerKiedyś nie używałam różu i jak raz spróbowałam to już go codziennie używam. Mam bladą cerę, więc nie potrzebuję dużo, tylko odrobinkę i nigdy nie używam różówych różów (jak to brzmi :D). Mam dwa, jeden w odcieniu lekko brzoskwiniowym z subtelnym połyskiem, a drugi taki bardzo uniwersalny (do wielu pomadek i cieni do powiek pasuje) w takim lekko brązującym koralowym odcieniu? Trudno wytłumaczyć jaki to kolor, ale bardzo naturalny i wydaję mi się, że to jest w różu najważniejsze, żeby miał dobrze dobrany odcień i nie wyglądał na sztuczną plamę. Się rozpisałam! Życzę sukcesów w nakładaniu różu ;)
RépondreSupprimer