Maszyna do szycia ma w sobie coś niesamowicie imponującego. Równy rytm igły już po krótkiej chwili potrafi mnie zahipnotyzować :-) Kiedy udało mi się pokonać początkową nieśmiałość, postanowiłam pomajstrować przy pokrętłach. Przetestować długość szwów, napięcie nici i przede wszystkim spróbować szwu overlockowego...!
Szew overlockowy ma jednak to do siebie, że igła idzie nie tylko rach-ciach-prosto (jak przy podstawowym, prostym szwie, którego używałam na początku), ale mocno się unosi i odbija w bok. Jak dla mnie, całkowitego szyciowego świeżaka, było to naprawdę fascynujące. Do tego stopnia, że - w chwili zapatrzenia - nie zwróciłam uwagi na to, że mój palec znalazł się niebezpiecznie blisko miejsca, w którym igła zrobi wspomniane odbicie w bok. Silvecrest dziabnął mnie w paznokieć.
I find my sewing machine hypnotizing. When I was ready to overcome my shyness, I decided to try something more than a basic straight stitch. So I decided to try the overlock one! The overlock stitches are different, as the needle goes not only straight forward, but also rises quite high and moves to the side. I found it really fascinating! So fascinating, that I forgot to pay attention to my fingers and my sewing machine stabbed me in the nail.
Il y a quelque chose d'incroyablement impressionnant dans une machine à coudre. Le rythme de l'aiguille peut m'hypnotiser :-) Quand finalement j'ai été en mesure de surmonter ma timidité, j'ai décidé de m'amuser avec les réglages. De tester la longueur des points, la tension du fil et surtout d'essayer le point overlock...!
Le point overlock, cependant, est différent du point droit de base. Le point droit va: boum-boum-tout-droit, mais dans le point overlock, l'aiguille monte bien haut et rebondit sur le côté. Pour une débutante comme moi, c'était vraiment fascinant. Et j'étais tellement fascinée, que je n'ai pas fait attention. Mon doigt était trop près de l'endroit où l'aiguille fait son "bond sur le côté". Ma Silvercrest m'a transpercé l'ongle.
Nie mylą się jednak ci, którzy twierdzą, że głupi ma zawsze szczęście :-) Chociaż przeważnie mam bardzo krótkie paznokcie, to na początku szyciowej przygody byłam tak zajęta uczeniem się nowych rzeczy, że nie chciało mi się marnować czasu na takie drobiazgi jak malowanie czy obcinanie paznokci. A że rosną mi błyskawicznie, w momencie wspomnianego dziabnięcia igła wbiła się jedynie w wystającą część, lekko ocierając o opuszek. Wystraszyłam się jednak bardzo mocno :-) Siedziałam roztrzęsiona, patrząc na przedziurawioną i pękniętą końcówkę paznokcia.
Od tamtej pory postanowiłam uważać jeszcze bardziej i, jeśli nie jest to konieczne, nie eksperymentować. Drugie postanowienie okazało się oczywiście bezsensowne, bo aby się czegoś nauczyć należy najpierw dobrze przetestować maszynę. Ale ja bałam się jej do tego stopnia, że kiedy po ponad dwóch miesiącach "odpadła mi stopka" (no, pomyłkowo pociągnęłam za wajchę...), byłam pewna, że "zabiłam Silvercresta". I musiałam ekspresowo ogarnąć sposób nakładania stopki ;-)
But well, I had really good luck! Although I usually have very short nails, I was so much into sewing that I didn't cut them for a while. The needle stabbed me in the part that was already outside of my finger... I freaked out, however, that's sure :-) I was trembling and looking at the pierced tip of my nail. Since then, I decided to be even more careful than before!
J'ai quand même pas mal de chance dans la vie ! Même si mes ongles sont en général très courts, cette fois-ci ils étaient bien longs, car fascinée par la couture je ne voulais pas perdre mon temps à me les couper. Grâce à ça, l'aiguille avait seulement percé l'extrémité de mon ongle et non pas mon doigt. J'ai flippé ma race. Je regardais la partie percée et bien craquée de mon ongle et je tremblais.
Depuis, j'ai décidé de faire encore plus attention et de ne pas faire d'expérimentations :-) Cette deuxième décision était inutile, bien sûr, vu qu'on ne peut pas avancer sans expérimenter. Mais je craignais tellement ma machine, que je ne touchais plus aux réglages. Au point que lorsque j'ai accidentellement fait tomber mon pied-de-biche, j'étais sûre d'avoir "tué ma Silvercrest". Et j'ai dû apprendre à installer le pied-de-biche :-)
W Polsce zaopatrzyłam się w milion dodatków krawieckich kupionych na Allegro, w miejscowej pasmanterii... i podebranych Babci :-) Nareszcie mogłam zaszaleć z szyciem! Zaczęłam od prostych kosmetyczek (zawsze z podszewką, a czasem i z wewnętrznymi kieszeniami!), później rzuciłam się w wir szycia rzeczy do domu, które mają to do siebie, że są bardzo przydatne, choć mało fascynujące :-)
Nie wiem, czy wszystkie szyjące tak mają, ale kiedy tylko dostałam maszynę, momentalnie zdałam sobie sprawę z tego, ilu rzeczy brakuje mi w domu. Jakoś wcześniej tego nie dostrzegałam :-) Uzbrojona w Silvercresta nareszcie mogłam uszyć nowe zasłony i firanki, ozdobne poszewki na poduszki (z tej samej ekoskóry co
TA spódnica), pokrowce na pufy i na fotel oraz tysiąc innych drobiazgów...
During our travel to Poland, I bought loads of sewing accessories, and I got some from my Grandma as well. Finally I was ready to sew everything I wanted! I started with some simple pouches (but always with lining, and sometimes with internal pockets!). Then I created loads of useful things for our house. You know, decorative pillowcases, new curtains, covers for footstools and a thousand other things...
Pendant notre dernier voyage en Pologne, j'ai acheté un million d'accessoires pour la couture, et j'ai également choppé pas mal de trucs chez ma Grand-Mère :-) Enfin, j'étais prête pour commencer à coudre tout ce que je voulais ! J'ai commencé avec des trousses bien simples (mais toujours avec la doublure et parfois avec les poches internes). Plus tard, je me suis mise à coudre plein de choses peu excitantes mais bien utiles, pour notre maison: des rideaux, des coussins décoratifs en simili-cuir, des housses pour les poufs, etc...
Szyjąc, musiałam również przeprosić się z żelazkiem (wiecie, że prasowanie to moja słaba strona!), nauczyć ogarniać różne techniczne sprawy (na początku samo nawleczenie igły wydawało mi się możliwe jedynie dla osób z tytułem inżyniera) i po prostu zacząć ruszać mózgiem. Szczególnie ostatni punkt jest dla mnie trudny :-) Mając zupełny brak wyobraźni przestrzennej nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, jak dany kawałek materiału będzie wyglądał po, na przykład, wywróceniu go na lewą stronę. Próbuję, mózg się grzeje, nic z tego nie wychodzi. Wspomagam się więc tysiącem rysunków, wycinam miniaturowe modele z papieru (aby móc je dowolnie poobracać i np. upewnić się, czy wszyta kieszonka nie będzie na odwrót) i oczywiście w razie problemu dzwonię do Mamy :-) Często jednak i tak aż do ukończenia danej rzeczy nie jestem pewna tego, czy wyjdzie dobrze, więc w momencie wywracania jej na dobrą stronę zawsze wstrzymuję oddech :-)
What I didn't know before, is that sewing means ironing all the time (and you already know how much I hate to iron clothes!). I had to learn how to manage dozens of various technical issues and to just simply start using my brain. Especially the brain part is difficult for me :-) With a complete lack of 3D imagination, I'm unable to predict how a piece of cloth will look after, for example, overturning it. I'm trying to imagine this, my brain hurts, it doesn't work. So I use loads of sketches, I cut miniature paper models and call my Mom if I'm not able to find a solution on my own :-)
En me lançant dans la couture, j'ai été forcé à reprendre en main le fer à repasser (vous savez bien que je déteste repasser les fringues ! ), à apprendre à gérer les divers problèmes techniques et, surtout, à utiliser plus mon cerveau. C'est le dernier point de la liste qui est le plus difficile pour moi :-) Avec mon manque d'imagination 3D, je ne suis pas capable d'imaginer à quoi va ressembler un morceau de tissu une fois mis à l'envers. J'essaye, ma cervelle chauffe, pour rien. Donc, j'utilise des croquis, je fabrique des modèles en papier, et, bien sûr, j'appelle ma Maman par téléphone :-) Cependant, à chaque fois je n'ai aucune idée si mon plan marchera ou pas, jusqu'au moment de renverser mon vêtement sur le bon côté :-)
Muszę się Wam jednak pochwalić tym, że oprócz
wspomnianych w poprzednim poście zbyt mocno zwężonych spodni, nie udało mi się uszyć niczego, co byłoby
zupełną katastrofą. Wszystkie moje mniej lub bardziej krzywe uszytki nadają się do noszenia i używania! Zajmują mi jednak sporo czasu, bo staram się nie spieszyć, żeby nie narobić głupstw (i mam podobno podczas szycia "minę skupionego kota").
Nauczyłam się sporo. Wiem już na przykład, że igła po złamaniu nie może wystrzelić jak z procy i wbić mi się w oko (nawet nie wiecie, jak się tego bałam...!), bo jej złamana końcówka zwisa smętnie na nitce :D Wciąż jednak boję się nawijania dolnej szpulki i za każdym razem zasłaniam twarz dłońmi. Zerkam tylko przez palce, aby zobaczyć, czy szpulka jest już dobrze nawinięta. Ale ona chyba też nie może wystrzelić i wybić mi zębów, prawda...? :-)
Za kilka tygodni (miesięcy?) podzielę się z Wami kolejnymi częściami moich szyciowych opowieści. Tym z Was, którzy zastanawiają się nad tym, czy zacząć szyć, odpowiadam: TAK! Jak najbardziej :-) Jak widzicie, przetestowałam już kilka sytuacji kryzysowych i nadal żyję, a szycie sprawia mi niesamowitą frajdę. Duma z nawet najmniejszej, własnoręcznie wykonanej rzeczy nie może się równać z niczym innym!
Buziaki!
But I must tell you, that (not counting my pair of jeans, that I mentioned
in my previous post), everything that I made was able to be worn and used! And I learned a lot. I know now, for example, that when a needle breaks in my machine, it cannot shoot and pierce my eye (seriously, I was scared of that!). But I'm still quite scared every time I wind the bobbin :-)
In few weeks (or maybe months?) I will share with you another episode of my "sewing stories". For those of you who are considering wether to start sewing or not, my answer is: yes! As you can see, even if it happens to me to do some silly mistakes, I succeed to create some useful stuff as well. And sewing is so much fun! You can be pround of everything that you create, even the smallest thing, since it's only yours and completely unique!
Hugs!
Je dois quand même avouer, que je n'ai rien raté (sauf le pantalon que j'ai trop rétréci:
post précédent). Toutes mes créations (plus ou moins belles) sont utilisables et portables ! Et j'ai beaucoup appris. Je sais par exemple, que l'aiguille cassée ne peut pas sauter de la machine pour me crever l'œil. L'extrémité cassée reste suspendue sur le fil :-) Par contre, je crains toujours le bobinage de la canette et à chaque fois je me cache le visage avec les mains. Je regarde à travers mes doigts pour voir si le fil est déjà bien enroulé :-)
Dans quelques semaines (ou des mois ?), je vais partager avec vous mes nouvelles aventures. Pour ceux d'entre vous qui hésitent à commencer à coudre, je réponds: faites le ! Comme vous pouvez le voir, j'ai traversé quelques situations de crise et je suis toujours bien vivante :-) Et la couture me fait plaisir. La fierté de pouvoir fabriquer ses propres vêtements est immense !
Bisous !
loading..
To prawda - jest w szyciu coś hipnotyzującego. Nie mam jednak odwagi bawić się w kombinacje z długością szwów, na to jeszcze przyjdzie pora.. :)
RépondreSupprimerJest, jest! Tylko trzeba uważać, żeby będąc zahipnotyzowaną nie stracić palca :D
SupprimerNo to znów znalazłam coś wspólnego - też miałam problemy z żelazkiem. Teraz już znam cały proces i przyjemnie mi się kursuje od maszyny do żelazka. Mam świadomość, że to oszczędza czas. Nie trzeba pruć ;)
RépondreSupprimerUf, dobrze że z tym palcem nie było tak makabrycznie jak myślałam. Co do Anny (odpisałaś pod poprzednik postem) to nigdy jej nie używałam i w takim razie nie mam zamiaru. Chociaż zaglądam do środka od czasu do czasu i widzę całkiem fajne, uniwersalne wykroje (pokazane w okropny sposób, ale to nie ważne).
O tak, prasowanie jest ważne :-) Ja też się przełamałam. Dużą rolę miał w tym fakt, że poprzednie żelazko przysmażyłam (stopiłam na nim syntetyczny materiał:D), a nowe o niebo lepiej leży w ręce. Niby nic, a robi różnicę. No i mam wreszcie porządną deskę do prasowania, która stoi cały czas rozłożona, kiedy szyję - mogę podejść w każdej chwili i coś przeprasować. Wcześniej miałam do dyspozycji tylko stół, na którym mam moją maszynę, więc... musiałam zdejmować maszynę i wszystkie drobiazgi, rozkładać matę do prasowania, a po skończonej robocie wszystko ustawiać na nowo. A że czasem trzeba co chwilę przy kolejnym etapie coś przeprasować, było to bardzo irytujące :D
SupprimerO Annie nie wiem co myśleć (szczególnie po tym, jak niektórych elementów w ogóle nie znalazłam). Ma rysunki i każdy krok rozpisany, w dodatku w dosyć przejrzysty sposób - to ogromny plus w porównaniu z Burdą. Ale bardzo nie podoba mi się to, że w wykrojach już są naddatki na szew (wolę dodać sama, takie jakie są najwygodniejsze dla mnie) i przede wszystkim wielki napis na okładce "Kolekcja ubrań w rozmiarach 34-54" to wprowadzanie w błąd... W 34 i 36 jest tylko kilka, niektóre modele mają tylko trzy rozmiary (np. fajne spódnice, ale tylko 42, 44 i 46), ogólnie straszne zamieszanie. Jak już jakiś wykrój mi się podoba, to nie jest w moim rozmiarze, a nie umiem jeszcze na tyle ich modyfikować, żeby sobie z tym poradzić.
Ale fakt, że wykroje są fajne, bo są proste i można poszaleć z materiałami i je spersonalizować. Jak już się przełknie paskudną oprawę graficzną i fotki z poprzedniej epoki :D
Nienawidzę uwzględnionych naddatków! To bardzo geekerskie, ale nie lubię ich tak bardzo, że mogłabym mieć koszulkę z takim tekstem! Uch, skutecznie mnie zniechęciłaś. Pani Ani podziękujemy.
SupprimerTeż bym nosiła :D
Supprimerzawsze chciałam umieć szyć na maszynie, ale tak jak Ty wcześniej, boję się jej ;p
RépondreSupprimerniezłe cuda wyczarowałaś;)
Nie bój się Ada! Jak ja daję radę to i Ty dasz :-)
SupprimerDziękuję! :*
Niesamowite są te Twoje przygody z maszyną. Trochę szyłam wcześniej i nie przyszłyby mi takie rzeczy do głowy.Podziwiam Cię Marto, że mimo Twoich leków nadal szyjesz i to nieźle.Pozdrawiam serdecznie.
RépondreSupprimerhttp://balakier-style.pl/
Bardzo dziękuję Pani Krysiu! Próbuję, czasem wychodzi lepiej, czasem gorzej, ale zabawa jest przednia :-) Pozdrawiam serdecznie!
SupprimerFajnie się czyta te Twoje Szyciowe Opowieści:D
RépondreSupprimerNa palce uważaj!
Ja niestety nie polubiłam się z igłą i nitką. Parę rzeczy stworzyłam (w tym dla syna;)), ale męczy mnie to... A już największe męki przeżywałam jak mi mąż przynosił mundur i musiałam mu przyszywać rozmaite naszywki! Masakra!;))
Dzięki Tara :*** Ech, takich rzeczy do ręcznego przyszywania też nie cierpię...! Więc rozumiem Cię jak najbardziej :-) Nie mam do tego cierpliwości.
SupprimerAle kostiumy dla Syna szyłaś przecudne przecież :D
Buziaki!
Jak ja bym chciała też tak :)
RépondreSupprimerDałabyś radę na 100% :-)))
SupprimerKochana zazdroszcze umiejętności szycia takich wspanniałych rzeczy!!!
RépondreSupprimerPozdrawiam:*
Ola z Fashiondoll.pl
Dziękuję Olu :* !
Supprimerso funny that story with the nail ( I know it must not have been that funny to you in that moment, but all is well that ends well as they say)!
RépondreSupprimerWhen I'm preoccupied or tired I get so clumsy it's crazy!
It is so cool that you already have all kinds of sewing stories and experiences!
...and not only that...you have all those things you made---that's fantastic!