Proszę Państwa: oto kot! Gus, zwany również Angusem, Gustawem, Angustawem, Gustlikiem i Guzikiem. Nadszedł czas, by go Wam (nareszcie!) przedstawić :-)
O tym, że chcielibyśmy mieć w domu zwierzaka, myśleliśmy z Olivierem od bardzo dawna. Ale wiecie jak to jest, od planu do realizacji często mija sporo czasu. W końcu sprawa rozwiązała się sama, kiedy niecały rok temu
przykicał do nas królik Nano :-) Co prawda zawsze marzyliśmy o kocie, ale darowanemu królikowi nie zagląda się w zęby. Nano jest strasznym pieszczochem, a przy okazji ma mocny charakter i opiekowanie się nim sprawia nam dużo frajdy :-) Nie spodziewaliśmy się jednak, że pół roku później pojawi się w naszym domu kot!
Mini Gus
Gus to kot-niespodzianka. Jego mama została przygarnięta przez rodzinę Oliviera, ale nikt nie spodziewał się, że szybko zacznie przypominać okrąglutką beczkę. I nagle z jednego kota zrobiły się trzy :-)
Na początku Gus w ogóle nie wyglądał jak kot. Kiedy zobaczyliśmy go po raz pierwszy (zdjęcie poniżej!) przypominał bardziej wymiętą, znoszoną wełnianą skarpetkę niż królewską panterę. Pewnie sam nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, że jest kotem, a nie cherlawym chomikiem ;-) Śmieję się, kiedy patrzę na te pierwsze zdjęcia, bo wtedy wydawał mi się Najpiękniejszym Kotem Świata - tak, od razu się w nim zakochałam!
Rósł szybko, z dnia na dzień nabierał sił. Cieszę się, że mogliśmy go regularnie odwiedzać i przyzwyczajać do naszej obecności, a przy okazji podpatrywać jego zwyczaje. Zaśmiewaliśmy się też z tego, jak miauczy: brzmiał jak piszcząca, kauczukowa zabawka dla psów. Z tym, że z tego akurat nie wyrósł ;-)
Królik i kot w jednym stali domu
Wzięliśmy go do nas kiedy miał nieco ponad trzy miesiące. Muszę przyznać, że na początku przegięliśmy z zabawkami dla niego, zarówno tymi "sklepowymi" jak i przygotowanymi własnoręcznie - ale to chyba standard ;-) I oczywiście, równie standardowo, nasz kot najbardziej lubi bawić się najprostszymi rzeczami: z pasją turla po podłodze kasztany oraz skacze za korkiem od szampana zawieszonym na sznurku. Ot, taki z niego oldschoolowy gość ;-)
Naszą największą obawą było to, jak na młodszego brata zareaguje Nano. Przeczytaliśmy chyba wszystkie możliwe artykuły w internecie na temat jednoczesnego posiadania królika i kota, ale nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Trzeba po prostu spróbować.
Dzieciaki nie kochają się bezgraniczną miłością, ale nie jest źle. Królik przez większość czasu ignoruje kota, chyba, że czarna łapa właśnie przeciska się przez kraty klatki, żeby go pacnąć: wtedy potrafi warknąć i teatralnie się obrazić ;-) Widzę jednak, że towarzystwo dobrze mu robi i mniej się nudzi, kiedy Gus regularnie zagląda sprawdzić, co u Nano w sianie piszczy.
Natomiast niestety nie możemy pozwalać im razem biegać. Kiedy królik przebywa poza klatką, kot może tylko patrzeć na niego przez szybę w drzwiach. Pomimo naszych starań, nie są w stanie wspólnie się bawić. Każde spotkanie nos w nos kończy się tak samo: kot przyjaźnie obwąchuje królika, a ten momentalnie zaczyna gonić za nim niczym pies na polowaniu. I szczeka, próbując uwiesić mu się na ogonie.
Cóż, nie nasza wina, że trafił nam się królik-morderca ;-)
Nie zawsze czarne jest czarne
Gus to wciąż koci podlotek, który ma więcej energii niż rozumu. Z małej, roztrzęsionej krewetki wyrósł na czarny huragan, przy którym nie da się nudzić ;-) Często doprowadza nas do szału, ale zaraz potem roztapia serca słodyczą. Wciąż jednak mamy nadzieję, że z wiekiem nieco się uspokoi ;-)
No właśnie - czarny huragan, który tak naprawdę wcale nie jest czarny. Niby widzieliśmy, że jego sierść czasem wygląda na brązową, jednak dopiero wizyta u weterynarza wszystko wyjaśniła. Nasza pani weterynarz zobaczyła, że w książeczce zdrowia Gus jest opisany jako "czarny kot z białymi łatami" i nie mogła przestać się śmiać :D Po pierwsze, kilka białych placków to nie łaty - a po drugie, tylko końcówki sierści są u naszego kota czarne. Wystarczy przeczesać go pod włos i okazuje się, że…
…mamy szarego kota w czekoladowe prążki. Normalnie czarna magia :-)
Ale kolor kolorem, a najważniejsze jest to, że kot rośnie zdrowo, jest zadowolony i zdaje się, że na dobre nas zaadoptował. Khym, strasznie się dziś rozgadałam, ale wiecie, że jak zacznę, to nie mogę przestać, szczególnie, jeśli tematem są zwierzaki :D I choć Modenfer to blog okołomodowy, nie mogłam się powstrzymać i musiałam poświęcić Gusowi choćby jeden wpis! Wiecie - żeby nie był zazdrosny o królika, który miał już swoje modenferowe pięć minut ;-)
Opowiedzcie mi proszę o Waszych zwierzakach! Czy macie lub mieliście, jakie, ile, jak mają na imię! Uwielbiam czytać Wasze historie! Ślę moc buziaków :-)))
loading..
SŚwietna decyzja kochana, na dodatek Wasz kocur jest cudownie piękny-mam słabość do czarnych kotów, sama posiadam dwa w domu, które przywiozłam z pl. Nasze koty, już mają 8 i 9 lat i stały się wreszcie spokojnymi kotami. Jak sobie przypomnę początki to lepiej nie gadać. Iwan to był mały pieron, diabeł tasmański w ciele kota a teraz zrobił się taki kluskowaty, kochany, przytulański...Mam nadzieję, że jeszcze podzielisz się z nami o swoich zwierzątkach.
RépondreSupprimerPozdrówka:)
Ja też od zawsze chciałam mieć czarnego kota :D Teraz nareszcie jestem pełnoprawną czarownicą!
SupprimerNo właśnie, Gus jest jak Twój Iwan, totalny diabeł tasmański. Mam tylko nadzieję, że nie będę musiała czekać aż będzie miał 8 lat, aby trochę się uspokoił :D Bo do tego czasu całkiem osiwieję!
Zwierzaki na pewno będą jeszcze pojawiać się na blogu :-)))
Buziaki! :*
Gus jest prześliczny, proszę o więcej takich wpisów :)
RépondreSupprimerBędą, będą :D Buziaki!
SupprimerJakiego super kota! :D
RépondreSupprimer:***
SupprimerPiękne kociątko. Wychowywałam się w domu pełnym zwierzaków. Pieski, kotki, były też zwierzęta gospodarskie. Nawet do koguta potrafiłam się przywiązać... Później w domu były chomiki, króliczek. Teraz w domu nie mam zwierzaka, ale za to w pracy zaczęliśmy opiekować się bezdomnymi kotkami. Przy przeprowadzce jeden powędrował z nami. Mamy więc teraz dorodnego kota Ryszarda, który jak to kot chadza swoimi ścieżkami. Niczym ochroniarz gdy zechce oczywiście - leży przy bramie i pilnuje kto wchodzi, aportuje jak piesek przynosząc kolorową maleńką piłeczkę, potrafi położyć się na dokumentach na biurku, łapką naciska na klawiaturę komputera, potrafi też centralnie usiąść przed monitorem zasłaniając cały obraz. Ale jest przy tam uroczy. A jak zamruczy kojąco i zacznie udeptywać łapkami kolana, aby się na nich położyć to człowiek wszystko mu wybacza :) Pozdrawiam serdecznie
RépondreSupprimerZupełnie Cię rozumiem! Do każdego zwierzaka można się przywiązać - do koguta również!
SupprimerRyszard wygląda na świetnego kota :D I zazdroszczę, że aportuje! Gus turla piłki, ale ich nie przynosi :D Ale w tym tygodniu po raz pierwszy zaczął ugniatać łapkami, wcześniej tego nie robił :-)
Ściskam Cię mocno i pogłaszcz proszę Ryszarda ode mnie :-)))
Cudne kocisko!!!
RépondreSupprimerGdy mieszkałam na wsi jako nastolatka, to miałam masę zwierzaków! Pieski, chomiki, świnki morskie, kociaki! A nawet węża-zaskrońca:D
Byłam taka kocią mamą, bo opiekowałam się wszystkim co znalazłam:D
Teraz mam rudego Reksia - psa prawie rasowego i Leonardo - żółwia stepowego, który po latach okazał się dziewczyną:D
Nawet węża??? Szacun :-)))
SupprimerWasz Reksio jest przecudny, uwielbiam Twoje filmiki jak biega na spacerze :D A Leonardo to tak jak nasz Nano, też okazał się dziewczyną :D Ale w czasach gender nie możemy mieć im tego za złe :D
Buziaki!! :-)
Słońce to była najlepsza decyzja jaką mogłaś podjąć! Koty są takie cudowne, gdybym mogła przygarnęłabym wszystkie bezdomne pantery ! Niestety na wynajętym mieszkaniu nie mogę mieć nawet rybek za to tulę każdego kociaka spotkanego na ulicy;)) Czarna pantera przepiękna a właściwie toprzystojniak! Cieszę się że jesteś znów na blogu. Buziaki:***
RépondreSupprimerAle dobrze, że masz kociaki do tulania, choćby na ulicy! Twoje fotki na insta z kotami zawsze sprawiają, że się uśmiecham :-)) Mam nadzieję, że kiedyś będziesz mogła przygarnąć własną mruczącą puchatą kulkę :D
SupprimerBuziaki ogromne i dziękuję!! :*