Fashion Wednesday: Le printemps arrive



Hej hej! :-) Wiecie, że wiosna już tuż-tuż? Nie mogę się jej doczekać!


Aby nieco umilić sobie ostatnie szare, zimowe dni, wskakuję w zielone ciuchy :-) Sweter z dzisiejszych fotek jest jednym z moich najbardziej żarówiastych i muszę przyznać, że przyciąga spojrzenia… Wytropiłam go w lumpeksie (za złotówkę, ale pewnie i tak się tego spodziewaliście) podczas poszukiwań "idealnego swetra w kolorze spranej limonki".

Jak widać na załączonych obrazkach, jest to raczej szalone zielone jabłuszko, niż sprana limonka :-)

Mam lekkiego świra na punkcie takich nietypowych kolorów, a wynikiem tego świra są cztery sweterki w bardzo podobnych odcieniach. Ten, który widzicie dzisiaj, jest najbardziej soczysty i jednocześnie najmniej zbliżony do poszukiwanego przeze mnie koloru. Co nie zmienia faktu, że i tak bardzo go lubię :-)


Ślę Wam moc buziaków i zielono-wiosennej energii! :-)



Fashion Wednesday: Throwback



Hej hej! Mam dziś dla Was wpis z garścią kolorowych zdjęć, aby nieco rozjaśnić zimową szarość :-)


Zaczęło się niewinnie: nie wiedziałam, co na siebie włożyć (klasyk!). Zamiast kręcić się w kółko przed otwartą szafą, postanowiłam siąść do komputera i przejrzeć blogowe archiwa :-) Wielokrotnie czytałam u innych dziewczyn, że traktują własne blogowe fotki jak "ściągi", ale sama nigdy jakoś głębiej się nad tym nie zastanawiałam. 

Zaczęłam od zdjęć z 2015 roku (bo te nowsze pamiętam, nie jestem aż taką łajzą) i leciałam z nimi aż do najstarszych. Oczywiście moje letnie czy wiosenne stylówki nijak nie mogły mi pomóc z dzisiejszym dylematem z kategorii #conasiebiewłożyć, ale dzięki nim przypomniałam sobie o tyyylu ciuchach!

Fajnie jest tak pogrzebać w archiwach. Zobaczyłam, ile ubrań nadal noszę i uwielbiam, przypomniałam sobie też o takich, które zdarłam do ostatniej nitki (i za którymi tęsknię!). Oczywiście, nie obyło się też bez klasycznego zdziwienia "O rany, jak ja mogłam tak uwielbiać tę bluzkę? Wyglądam w niej jak ziemniak!". A ile miałam przy tym zabawy! :-)

Jeśli macie bloga (lub inne miejsce w sieci lub offline, choćby na własnym dysku) gdzie chomikujecie zdjęcia swoich stylówek, szczerze polecam Wam taki powrót do przeszłości :-) Ja przypomniałam sobie o masie ciuchów, które kiedyś uwielbiałam, a potem, sama nie wiem czemu, poszły w odstawkę. Muszę koniecznie wygrzebać je z szafy :-)


A ponieważ podczas mojego przeglądu trafiłam na zdjęcia, które bardzo lubię i do których mam spory blogowy sentyment, postanowiłam podzielić się nimi z Wami w dzisiejszym wpisie. Niech nie się kurzą w archiwum!

Powiedzcie, które z nich najbardziej się Wam podoba? Buziaki! :-)



Smile!




Hej hej! :-) Dziś, bez zbędnego gadania, mam dla Was pięć rysunków. Mam nadzieję, że Wam się spodobają! Koniecznie dajcie znać, który jest Waszym ulubionym! A jeśli macie pomysły na inne zwierzakowe rysunki, chętnie skorzystam z Waszych podpowiedzi :-) Buziaki!



Fashion Wednesday: Shiny Black Cat



Hej hej! Mam nadzieję, że trzymacie się ciepło :-) Mnie grzeje ostatnio nowa kurtka - w dodatku taka, której nigdy, przenigdy bym sobie nie kupiła!


Nie mam żadnych sztywnych zasad, jeśli chodzi o ciuchy. Natomiast są ubrania, w których siebie nie lubię i zdecydowanie należą do nich puchowe kurtki. Są jakieś takie… niemodenferowe. Broniłam się przed nimi rękami i nogami, ale podczas tegorocznych wyprzedaży musiałam spasować. Bo wiecie, te wszystkie płaszcze to super sprawa, ale żeby faktycznie było w nich ciepło (szczególnie takiemu zmarzluchowi jak ja!), trzeba pod nie nawkładać niezliczoną ilość swetrów. A po którejś warstwie okazuje się, że nie możemy już zginać rąk w łokciach :-) Kiedy więc zupełnie przypadkiem wpadła mi w oko kurtka wypełniona kaczym pierzem i puchem, w dodatku w dobrej cenie i o dobrej długości, cóż… spasowałam.

A poza tym wygląda cudnie, bo błyszczy jak worek na śmieci :-) Tak - to najprawdziwszy komplement!

Przy okazji chwalę się dzisiaj moimi wymarzonymi spodniami. Czerwone rurki były na mojej liście życzeń przez ładnych parę lat, ale dopiero niedawno udało mi się trafić na odcień czerwieni, który sobie wymyśliłam :-) A jeśli jeszcze dodam, że kosztowały dwa złote, a kupiłam je bez mierzenia (i pasują!), to już w ogóle rewelacja ;-)


A Wy, lubicie puchówki? Jakie są Wasze ulubione, najcieplejsze kurtki lub płaszcze? Buziaki! :-)