Ostatnio pojawił się na blogu komentarz z pytaniem, czy moje fioletowe martensy dobrałam pod kolor włosów, czy odwrotnie. Choć od początku przygody z farbowaniem czułam, że różowe pasmo ma wpływ na to, jak się ubieram, nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałam... Po dłuższej analizie mogę śmiało stwierdzić, że transformacja mojej szafy okazała się gigantyczna!
Jak wyglądała modenferowa garderoba przed erą różowych włosów? Różnie. Przez wiele lat nosiłam głównie czerń, potem - w ramach stawania się "dorosłą kobietą" - uparłam się na fiolety i kolory ziemi. Czułam się w nich nieźle, choć patrząc na zdjęcia z tamtego okresu nie widzę siebie, a pseudopoważną szarą myszkę. Bałam się kolorów. Miałam wrażenie, że odciągały uwagę od mojej twarzy, nawet jeśli były odpowiednie dla mojego typu urody. Decyzja o pofarbowaniu części włosów na różowo wywróciła moją szafę do góry nogami. Zaledwie po kilku dniach, będąc na lumpeksowych łowach, kupiłam żółtą koszulkę ze Smefrem Ważniakiem (choć Maruda byłby bardziej na miejscu), która okazała się świetna. Nigdy wcześniej nawet nie pomyślałabym o założeniu żółtego ciucha, w dodatku z niebieskim obrazkiem. Nigdy!
Nagle okazało się, że kolory zaczęły do mnie pasować. To pewnie głównie sprawa nastawienia, ale dzięki różowym włosom nastąpił tęczowy "pstryk". Mogłam (i chciałam!) szaleć w turkusie, zieleni, żółci, mogłam mieszać i kombinować. Często aż do przesady (jesteście zresztą świadkami modenferowej eksplozji kolorów, a archiwalne posty mowią same za siebie...), ale właśnie tego potrzebowałam. Eksperymentowałam, bo dawało mi to radość, a różowe włosy uwolniły mnie od jakichkolwiek zahamowań. Bo, hej, w porównaniu z nimi żadna stylówka nie może być "zbyt odjechana"!
Teraz, choć pierwsze szaleństwo opadło i w dużym stopniu wróciłam do ukochanej czerni, nadal lubię bawić się kolorami. Nadal kocham szalone ubrania, które wydają się na mnie naturalne właśnie dzięki włosom. Spójrzcie na kurtkę, którą mam na dzisiejszych zdjęciach! To żebrowa
kurtka Mr. Gugu & Miss Go, na której punkcie mam prawdziwego bzika. Noszę ją od stycznia i choć przewijała się już przez mój Instagram, nie wiem dlaczego nie pojawiła się wcześniej na blogu. Dzisiaj nadrabiam zaległości ;-)
Powiedzcie, jak wygląda Wasza relacja z kolorami? Przechodziliście własne tęczowe rewolucje, a może macie barwy, których trzymacie się od dłuższego czasu? Buziaki i miłego weekendu! :-)
Lately I received a comment with a question if I've chosen my purple Dr. Martens shoes to go with my hair, or vice versa. Although I always felt that my pink hair had an impact on the way I dressed, I never really thought about it... After a small analysis, I can say that the fact of having pink hair changed all my clothing habits!
How did I dress before I dyed my hair pink? For many years I wore mostly black clothes, then I tried dressing in purple, beige and brown. I was feeling okay in earthy tones, but looking at the pictures from that period I can't really recognize myself. I was afraid of colours. I had the impression that wearing colourful clothes was making my face "invisible", even if the colours were appropriate for my skin and hair colour. The decision to dye my hair pink turned all my clothing habits upside down. Few days later I went thrift shopping and bought a yellow tee with a Smurf printed on it and I was looking great wearing it! I had never even thought of wearing yellow clothes before. Never!
Suddenly, the colours began to look good on me. It's probably mostly "in my head", but the pink hair helped me to change. I started wearing turquoise, green, yellow, I started mixing clothes and prints. Sometimes the final result was kinda silly (you, my readers, can remember some of my ultra rainbow outfits from the blog), but I needed this. I had to experiment because it was making me happy and my pink hair gave me freedom. Because, hey, compared to my hair even the most rainbow-like outfit was not too shocking!
Now, although the first colour madness had slowly disappeared and I started wearing black again, I still like to play with colours. I still love crazy clothes that seem to fit me perfectly because of my hair. Look at this kickass
jacket from
Mr. Gugu & Miss Go! I'm crazy about it. I have it since January and I love it! You've already seen it on my Instagram, today it's time to show it on my blog :-)
Tell me about your relationship with colours! Did you have your own "rainbow revolution", or maybe you have your favourite colour palette that you wear over and over again? I send you hugs and I wish you all a great weekend! :-)
Dernièrement, j'ai reçu un commentaire avec la question de savoir si j'ai choisi la couleur de mes Dr. Martens violettes pour aller avec mes cheveux, ou vice versa. Bien que j'ai toujours senti que mes cheveux roses ont eu un impact sur la façon de m'habiller, je ne me suis jamais trop penchée sur ce sujet... Après une petite analyse, je peux dire que le fait d'avoir les cheveux roses a changé toutes mes habitudes vestimentaires !
À quoi ressemblait ma garde-robe avant ma teinture rose ? Pendant de nombreuses années, je portais des vêtements noirs, puis j'ai eu une période de vêtements beiges et violets. Je me sentais bien dans des tons neutres, mais en regardant les photos de cette période, je ne peux pas vraiment me reconnaître. Je craignais les couleurs. J'avais l'impression que le fait de porter des vêtements colorés faisait "disparaître" mon visage, même si les couleurs en question m'allaient (en théorie !) au teint. La décision de me teindre les cheveux en rose fut une révolution. Seulement quelques jours plus tard, je suis allé dans une friperie et je me suis achetée un T-shirt jaune avec un Schtroumpf imprimé dessus, et il m'allait tellement bien ! Avant, je n'aurais jamais pensé porter de vêtements jaunes. Jamais !
Soudain, les couleurs ont commencées à m'aller. Je suis sûre qu'une grand partie de tout cela est purement psychologique, mais j'ai eu un "déclic". J'ai commencé à porter du turquoise, du vert, du jaune... j'ai commencé à mixer des vêtements et des imprimés. Parfois, le résultat final était un peu chtarbé (vous, mes lecteurs, étiez les témoins de ma folie en me suivant pendant ces dernières années), mais j'en avais besoin. J'expérimentais car cela me faisait plaisir et mes cheveux roses m'ont donné la liberté. Parce que, bon, par rapport à mes cheveux, même la tenue la plus dingue n'était plus choquante !
La première vague de ma folie des couleurs ayant lentement disparue, j'ai commencé à porter du noir à nouveau, mais j'aime encore jouer avec les couleurs. Je kiffe les vêtements bien fous qui semblent correspondre parfaitement à ma personnalité et à mes cheveux. Regardez cette superbe
veste de
Mr. Gugu & Miss Go ! Je l'adore. Je l'ai depuis janvier et même si vous l'avez déjà aperçu sur mon Instagram, aujourd'hui je vous la montre pour la première fois sur mon blog :-)
Racontez-moi votre relation avec les couleurs ! Avez-vous eu votre propre "révolution", ou bien vous avez votre palette préférée et vous portez certaines couleurs tout le temps ? Je vous envoie des bises et je vous souhaite à tous un excellent week-end ! :-)