Mieliśmy naprawdę udaną niedzielę. Znajoma
paryska blogerka Charly organizowała wyprzedaż szafy podczas ulicznego, sąsiedzkiego targu w swojej okolicy. Wizja ponownego spotkania, krótkich pogaduszek i przy okazji złowienia jakiejś perełki (lub dwóch... lub trzech...) sprawiła, że pomimo weekendowego lenistwa wsiedliśmy pociąg, a następnie wskoczyliśmy do metra i przejechaliśmy na drugi koniec Paryża. Transport jak zwykle postanowił zagrać nam na nosie - z powodu przebudowy linii mogliśmy być na miejscu dopiero przed południem. W ogromnych kartonach znajomej zostało niewiele ubrań, ale wyszukałam dla siebie cudownie
poszarpaną koszulkę, którą widzicie na dzisiejszych zdjęciach. W zasadzie doradziła mi ją sama Charly, która zna mojego bloga i wie, jakie ciuchy lubię. Trafiła w dziesiątkę :-) Poszarpaniec nosi się świetnie, a przy okazji po wypraniu schnie w mgnieniu oka.
Olivier znalazł natomiast dla mnie naszyjnik Félicie Aussi z wymownym napisem "Chieuse". Wymownym, bo lekko i mniej wulgarnie go tłumacząc oznacza "Zrzędę". Jak stwierdził Olivier: "Trzeba przestrzec innych". Noszę więc moją Chieuse z dumą, a co! :-)
Przywlekliśmy oczywiście również nieco innych drobiazgów, bo na zwiedzenie stoisk mieliśmy całe popołudnie i udało nam się trafić kilka okazji (parę metrów materiału, film na DVD, etniczny naszyjnik...). Najbardziej cieszą mnie płócienne Dr. Martens (model Carnaby), nieśmigane, w moim rozmiarze - i ustrzelone za piątaka. Wypatrujcie ich na blogu, na pewno zrobię z nimi DIY :-) Są białe i trzeba je będzie jakoś ożywić!
Ufff, koniec gadania! Zostawiam Was ze zdjęciami i lecę szyć. Mam nadzieję, że opowiecie mi również o swoich ostatnich zdobyczach! Buziaki :-)
We had a really nice Sunday.
Parisian blogger Charly was selling her clothes during a kind of local "garage sale". I was looking forward to see her again, chat a bit and maybe find some nice clothes, so we jumped into the train, then hopped to the subway and travelled to the opposite end of Paris. As usual, the public transport decided to prepare for us a surprise: because of some renovation works on the line, we couldn't get there until just before noon. Charly's huge boxes with clothes were almost empty, but I found a cool,
ragged shirt that you can see on today's photos. In fact, it's Charly herself who advised me to check it out since she knows my blog and kind of clothes that I wear. And she was right! The tee is great and, what is more, it dries in an instant just after being washed.
Olivier got for me a Félicie Aussi necklace with the word "Chieuse". I can't really find a good way to translate it, but well, it's fun and slightly vulgar at the same time, so it's maybe better not to translate it ;-)
We also bought some other stuff, cause we had few hours to visit all the stands. I'm really happy that I found a pair of canvas Dr. Martens shoes (model: Carnaby), brand new and in my size. For five euros only! You'll see them on my blog soon, since I want to prepare a little DIY using them :-) They're white and I need to make them stand out a little more!
Whew, I'm so chatty today! Okay, I leave you with the photos and I'm going to sew something I think. Oh, and please tell me about what you've bought recently! Hugs :-)
Dimanche, c'était cool !
Une blogueuse parisienne que j'ai rencontré au salon Who's Next il y a quelques mois,
Charly, organisait un vide-dressing lors d'un vide-grenier à Vanves. J'étais contente de la revoir, de discuter un peu et peut-être de trouver quelques petits trésors, alors nous avons sauté dans le train, puis dans le métro et voyagé à l'autre bout de Paris. Comme d'hab, le transport public nous a joué un mauvais tour: en raison de travaux de rénovation, nous y étions juste avant midi. Les gros cartons préparés par Charly étaient presque vides, mais j'ai trouvé
un superbe haut "déchiré" que vous pouvez voir sur les photos. En fait, c'est Charly qui me l'a conseillé et elle avait raison, je l'adore !
Puis, Olivier m'a offert un collier Félicie Aussi avec un sublime "Chieuse" écrit dessus. Il dit qu'il "faut avertir les autres" et, bon, il doit avoir raison. En tout cas, je le porte fièrement, ha ! :-)
Nous avons également trouvé d'autres choses, car nous avons passé pas mal de temps à éplucher les stands un par un. Perso, je suis super contente d'avoir trouvé une paire de Dr. Martens en toile (modèle Carnaby), neuves et pile dans ma taille. En plus, pour cinq euros seulement ! Vous les verrez bientôt sur mon blog, car je veux préparer un DIY avec elles :-) Elles sont blanches et je dois leur donner un peu de peps !
Ouf, okay, je suis un peu bavarde aujourd'hui ! Je vous laisse avec les photos et je file coudre un peu. Oh, et parlez-moi de vos derniers achats et trouvailles, je suis trop curieuse ! Bisous :-)