Fashion Wednesday: Let it bloom

Wiosna w Paryżu, a dokładniej: w Jardin des Plantes. To wymarzony czas i miejsce na blogowy powrót! Tym bardziej, że podczas spaceru natknęliśmy się na wieszak, bujający się na wietrze nieopodal pięknie kwitnących japońskich wiśni. Przypadek? Nie sądzę!

Nie ukrywam, że powrót na bloga po tak długiej nieobecności nie jest łatwy. Czuję się jak przed publikacją pierwszego wpisu w 2012 roku :-) Czy ktoś tu zagląda? Czy może jednak mieliście już dość modenferowej gęby? Czy zestaw spacerowo-muzealny Was zaciekawi? No właśnie, jeśli jesteśmy już w temacie...


JAK UBRAĆ SIĘ NA WYJŚCIE DO MUZEUM?


Przede wszystkim wygodnie. Chyba, że to my jesteśmy muzealnym eksponatem, który wszyscy mają podziwiać ;-) Ja mam kilka sprawdzonych zestawów, które wrzucam na siebie bez większego zastanawiania się, a ich bazą jest przeważnie moja lekka marynarka, która bez problemu może zastąpić sweter. 

Połączenie długiej spódnicy i płaskich butów skraca sylwetkę, ale ma w sobie dziewczęcy urok :-) Ja mojego kraciastego szaraka dostałam od Mamy. Pokochałam go za koszulowy wygląd, wygodne kieszenie... i szelki! Gniecie się co prawda niemiłosiernie, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Spódnica była ze mną w większości paryskich muzeów, najczęściej właśnie w połączeniu z fioletowymi martensami, których kolor świetnie pasuje do szarej bazy. Są też idealne na dłuższe wyjścia! Podczas kolejnych wyprzedaży mam zamiar zaczaić się na ten sam model, ale w innym kolorze :-)

Będę z niecierpliwością czekać na Wasze komentarze, bo mam nadzieję, że choć trochę za mną tęskniliście. Ja za Wami tęskniłam strrrraszliwie! Ślę Wam moc uścisków i dziękuję, że ze mną jesteście! :-)