Beauty Monday on Wednesday: Nectar of Nature vol. II (Polish only!)

To ja, znowu, tadaaaam! I znowu z notką kosmetyczną, mam nadzieję, że nie macie mi za złe :-) Dziękuję Wam za Wasze komentarze pod ostatnią notką! Nie udało mi się na wszystkie odpisać, bo nie lubię odpisywać w dwóch słowach na tak kompletne komentarze... a ostatnio mam mało czasu i mózg o konsystencji spaghetti. Ale nie mogę się powstrzymać, by znów nie napisać Wam kilku słów o kosmetykach Nectar of Nature, ponieważ - tadam! - ptaszki przyćwierkały mi, że zostały one przyuważone w sklepie Carrefour we Wrocławiu! Czyli są powoli wprowadzane do Polski, a post mój może okazać się przydatny :-) Tak jak w przypadku poprzednich kosmetycznych postów chciałabym tylko zaznaczyć, że chociaż na zdjęciach widzicie ładne, pełne opakowania, to do tej pory zdążyłam je zużyć całkiem, lub w bardzo dużej części :-)

Szampon z olejkiem arganowym do włosów przesuszonych skusił mnie zawartością olejku właśnie oraz ceną 2€ :-) Zużyłam go już w całości i całkiem się polubiliśmy, chociaż nie wiem, czy do niego wrócę, bo jest to szampon, który byłby idealny dla osób myjących włosy codziennie, maksymalnie co drugi dzień, czyli nie dla mnie :-) Bardzo przyjemnie pachnie, nie plącze włosów i dobrze je nawilża. Ma nieco żelową konsystencję. Do wypróbowania, jeśli myjecie włosy często i potrzebujecie dostarczyć im dodatkowego nawilżenia!

Balsam w słoiczku kupiłam, by przetrwać do kolejnego wyjazdu do Polski i zakupu poleconego mi przez Daggi Tisane. I chociaż bardzo go polubiłam, to nie mogłabym z czystym sumieniem postawić mu szkolnej piątki z plusem, ponieważ nie jest to napewno balsam regenerujący. To bardziej rodzaj nawilżającego błyszczyka. Pachnie bosko, mieszanką czekolady i orzechów, jak pyszny deser. Ma lekko słodkawy smak i nieco przyciemnia usta, nabłyszczając je i nie powodując nieprzyjemnego sklejania, stanowi również niezłą bazę pod szminki. Konsystencją przypomina mi błyszczyki Drops marki Inglot (TAKIE). Kosztował ok. 3€ i żałuję jedynie, że nie nawilża tak, jak powinien.

Ale, ale! Ptaszki wyćwierkały mi również - a strona Rossnet potwierdziła - że Mixa jest już dostępna w Rossmannach! Z tego co widzę, w nieco innych opakowaniach, ale najważniejsze, że jest :-) Ciekawa jestem, jak będzie z cenami, we Francji ceny zaczynają się od 2 euro z kawałkiem. 

Jakie kosmetyki ostatnio u Was sprawdziły się najlepiej?

Buziaki!

WTF Sunday: Smutna prawda (Polish only!)


Hej Niedzielniaki moje! Jak wiecie, od pewnego czasu borykałam się z problemami z Facebookiem, który zupełnie odmówił współpracy... to znaczy, po kilkunastu odświeżeniach byłam w stanie coś zobaczyć, po czym padał :-) Ale w sobotę coś zaskoczyło i (odpukać!) jak na razie działa. Jednak zderzenie z rzeczywistością bywa bolesne, bo po kilku dniach prawie kompletnej facebookowej nieobecności, próbując nadrobić zaległości, uderzyło mnie to jaka fala nienawiści zalewa pojawiające się tam wpisy. Docinki, niewybredne komentarze, mniej lub bardziej popularne blogerki linkujące ich zdaniem "śmieszne" lub "idiotyczne" profile koleżanek po fachu ku uciesze gawiedzi... Dodajcie do tego dużą porcję podobnych wypocin, które wszyscy widzimy w komentarzach na wielu blogach... i już wiecie, co sprowokowało mnie do stworzenia tego ironicznie-smutnego rysunku :-)

Mam nawyk przeglądania komentarzy, zawsze i wszędzie. I chyba nigdy nie przyzwyczaję się do tego, co tak często w nich czytam... Wtedy doceniam, jak dojrzałych i sympatycznych Czytelników udało mi się zgromadzić wokół mojego modenferowego maleństwa - za to Wam z całego serca dziękuję.

To, co najbardziej mnie boli, to fakt, że wbrew ewentualnym oczekiwaniom, większość przepełnionych nienawiścią komentarzy nie jest pisana przez nieco hormonalnie niestabilne nastolatki, a przez dojrzałe kobiety. Tak, gdy widzę komentarzowe paskudztwa na Facebooku zawsze klikam i oglądam profile. I za każdym razem jestem równie zaskoczona widząc, że komentarz "Idź się powieś" lub "Chyba się spasłaś?" został napisany przez - najczęściej - dorosłe kobiety, matki, absolwentki naprawdę niezłych szkół wyższych. Przeglądam ich zdjęcia, widzę zupełnie normalne kobiety, czasem lekko zaniedbane, często piękne, choć może dalekie od lansowanego przez świat mody modelu kobiety idealnej. 

Chyba nigdy nie uda mi się całkowicie odkryć tajemnej siły, która wyzwala w nich chęć pisania tak zupełnie, całkowicie obrzydliwych i bezpodstawnych komentarzy. Ale Facebook to tylko czubek góry lodowej, bo jednak warunek pisania komentarzy pod własnym imieniem i nazwiskiem nieco ostudza niektórych pieniaczy. Najgorzej jest na blogach, portalach, mających opcję dodawania komentarzy "anonimowych"...

Kim są negatywne "anonimy"? To, niestety, ludzie bardzo nieszczęśliwi. Zakompleksieni. Bo nie jestem w stanie wyobrazić sobie zadowolonej z życia osoby, która traciłaby cenny czas na wypisywanie bzdur. Jeśli czujemy się dobrze we własnym życiu i z naszym własnym ciałem - ze wszystkimi jego niedoskonałościami, które czynią nas doskonałymi! - nie tracimy ani sekundy na zatruwanie życia innym. Szanujemy ich, aby oni szanowali nas.

 I chociaż staram się, by Modenfer był miejscem jak najbardziej pozytywnym, dzisiaj coś we mnie pękło i musiałam napisać to, co siedzi we mnie od dłuższego czasu. Megaszacun dla tych, którzy dotrwali do końca :-) Podzielcie się, proszę, Waszymi opiniami w komentarzach!

A teraz uśmiech i miłej niedzieli!

PS. Nie mam nic przeciwko osobom z pryszczami, nadwagą i problemami z poceniem - mam nadzieję, że nikt nie poczuje się urażony moim obrazkiem :-) Chciałam zilustrować brzydotę serca :D

VIDEO: Tag "To czy tamto?" (Polish only!)

Cześć Modenferaki! Dawno nie widzieliśmy się w formie video, więc nagrałam tag :D Następnym razem spróbuję wyprasować tło, jako leń-naiwniak byłam pewna, że nie będzie tego widać ;-) Taguję wszystkich, którzy będą mieli ochotę odpowiedzieć na te pytania - w poście na Waszym blogu, bezpośrednio w komentarzach pod notką czy również w formie filmiku. Bardzo chętnie poczytam Wasze odpowiedzi!

Buziaki!

PS. Od kilku dni mam ogromne problemy z Facebookiem :-( Działa bardzo powoli, często w ogóle się nie ładuje. Czy też macie ten problem? Czy znowu tylko ja jestem tą sierotą? :-)


Pytania:

Makijaż:
Bronzer czy róż do policzków?
Szminka czy błyszczyk?
Liner czy tusz do rzęs?
Podkład czy puder?
Neutralne czy kolorowe cienie do powiek?
Prasowane cienie czy pigmenty?
Pędzle czy gąbki?

Paznokcie:
OPI czy China Glaze?
Krótkie czy długie?
Akryle czy naturalne?
Ciemne czy jasne lakiery?

Moda:
Dżinsy czy spodnie dresowe?
Krótkie czy długie rękawy?
Sukienki czy spódnice?
Paski czy krata?
Klapki czy sandały?
Szale czy kapelusz?
Wisiorek czy bransoletka?
Obcasy czy plaska podeszwa?
Buty kowbojskie czy sportowe?
Marynarka czy bluza?

Włosy:
Proste czy kręcone? 
Kok czy kucyk?
Wsuwki czy spinki?
Lakier czy żel?
Długie czy krótkie?
Ciemne czy jasne?
Prosta grzywka czy skośna?
Związane czy rozpuszczone?

Random:
Słonce czy deszcz?
Lato czy zima?
Wiosna czy jesień?
Czekolada czy wanilia?

Beauty Monday: My three favourite perfumes

Bardzo lubię czytać posty, w których blogerki opowiadają o swoich ulubionych perfumach. Myślę, że to świetny sposób, aby bardziej poznać daną osobę, bo to, jakie zapachy nam odpowiadają, określa również nasz charakter! Dlatego postanowiłam również opowiedzieć Wam o moich trzech ulubionych zapachach, a zamiast zdjęć postawiłam na ilustracje - dla mnie każda okazja do narysowania czegoś ładnego jest bezcenna :-) Zaczynamy!


I always like to read posts where bloggers tell us about their favourite perfumes since I believe that they can really tell us a lot about the person who uses them. Nothing can describe your personality more than a great scent! That's why I wanted to tell you about my three favourite perfumes and, instead of illustrating my post with photos, I decided to create some drawings! It's always a great fun for me and a challenge to work on this kind of illustrations. 

Moim absolutnym numerem jeden są perfumy Guerlain Shalimar. To Olivier nakłonił mnie do ich wypróbowania i zakochałam się w nich bez pamięci. Może dlatego, że częściowo przypominają mi ulubiony zapach mojego Ukochanego, Habit Rouge tej samej marki... nic w tym zresztą dziwnego, bo Habit Rouge został stworzony w latach 60. na tej samej bazie, co powstały w roku 1921 Shalimar! To ponadczasowy, mocny, zdecydowany zapach o orientalnych nutach, szczypcie wanilii i kwiatowych akcentach róży, irysów i jaśminu. Uzależnia. Uwielbiam nosić go  cały rok, ale szczególnie zimą i latem, cały dzień, chociaż dla większości osób jest to zapach typowo wieczorowy. 


My all time favourite is Shalimar by Guerlain. It's Olivier who told me to give it a try and I fell in love with it immediately! Maybe because it smells a lot like my Beloved's Habit Rouge... Not a surprise, since Habit Rouge was created in the 60s on the same base as Shalimar, created in 1921! Shalimar is a beautiful, strong and very feminine scent with a very oriental feel as well as a nice dose of vanilla, rose, iris and jasmine. It's addictive. I like to wear it all year round but especially in winter and summer and during the day even though for most women it's more a night time scent.

Moim ulubieńcem z kategorii "zapachy na co dzień" jest Paco Rabanne Black XS L'excès, również o orientalnych nutach, ale w bardziej nowoczesnym, młodszym wydaniu. Pobudza do działania. Połączenie czarnego pieprzu, jaśminu i róży to strzał w dziesiątkę!


My favourite everyday perfume is Black XS L'excès by Paco Rabanne. It's oriental and modern and I love the mix between black pepper, vanilla and rose. Absolutely unique!


Kenzo Flower to najlepszy przykład, że granica między nienawiścią i miłością bywa bardzo nieznaczna. Przez lata niemalże alergicznie reagowałam na ten zapach, nie znając jego nazwy. Był wszędzie, noszony w zdecydowanie za dużych ilościach przez kobiety w  każdym wieku i o każdym stylu. Drażnił mnie i doprowadzał do szału, a ja nawet nie wiedziałam, kto wyprodukował to paskudztwo. Aż pewnego dnia dostałam w Sephorze niewinną próbkę Kenzo Flower i po obwąchaniu jej w domu z przerażeniem stwierdziłam, że to właśnie ten najbrzydszy zapach świata. Z przekory spróbowałam go na sobie... i przepadłam. W reakcji z moją skórą przeistoczył się w niesamowicie oryginalną mieszankę woni kadzidła, róży, wanilii... Noszę go cały rok, ale najczęściej latem, kiedy w upalne dni potrafi niemalże odurzyć - nie przyprawiając jednak o ból głowy :-)

To moje trzy typy, które znalazłam po wielu latach poszukiwań i pomimo przekonania, że nie istnieją zapachy, które mogą mi w stu procentach odpowiadać i jednocześnie mnie definiować. Jakie są Wasze ulubione perfumy? Macie zapachy, które są Waszym znakiem rozpoznawczym, czy wciąż ich szukacie? A może nie przywiązujecie do tego wagi?

Buziaki!


Last but not least, Flower by Kenzo. It's the perfect example that you can hate a perfume before to fall in love with it! For years I've been hating a perfume that I didn't know the name and that everyone wore all the time. Women of all ages and with so many different styles, they all wore this heavy perfume and I was really fed up with it! And one day I got a little miniature of Flower by Kenzo at Sephora... I came back home, opened it and I discovered that this was the scent I hated so much! But I decided to try it on myself and I completely fell in love! Once on my skin, it creates a unique and addictive mix of incense, rose, vanilla... I can wear it all year round but I prefer to wear it during the summertime. Yep, I love wearing heavy perfumes during the hot summer days!

That's my top three perfumes. It took me years to find the scents that matched me the most but I've finally found them all! What is your favourite perfume? Do you have one that matches your personality the most? Or do you keep on searching for it? Or maybe you just don't care about the perfume your wear?

Hugs!